Wu Suo Wei był tak zajęty sprawami rozbudowy firmy, że nie miał czasu na nic innego, a zwłaszcza na zabawę z Zazdrością. Uważał, że pyton powinien mieć towarzystwo, dlatego kupił pięknego złotego pytona. Wąż był dwa razy dłuższy od Zazdrości, ale miał bardzo łagodne usposobienie. Wu Suo Wei dał mu na imię Sanbao, co jest nawiązaniem do Erbao*, jak pieszczotliwie nazywali Zazdrość.
Kiedy przywiózł Sanbao, Zazdrość go zignorował, a gdy złoty pyton podpełzł bliżej, zmierzył go groźnym spojrzeniem. Przez chwilę węże na siebie patrzyły. Erbao nie odpuszczał, dlatego Sanbao odsunął się od niego.
Obserwowanie węży sprawiało chłopakowi ogromną radość. I spędzał z nimi każdą wolną chwilę. Po dwóch dniach pytony zaakceptowały się i zaczęły żyć we względnej harmonii. Nieważne, jak bardzo Zazdrość dokuczał i prowokował swojego współlokatora, Sanbao pozostawał niewzruszony. Był dwa razy większy od charakternego zielonego pytona, ale ze spokojem przyjmował wszelkie zaczepki.
W południe Wu Suo Wei rzucił szczura na Sanbao. Węże owijają się wokół ofiary i powoli się wokół niej zaciskają, dusząc ją i miażdżąc jej kości. Dopiero potem powoli zaczynają ją połykać. Sanbao był ogromny i z trudem mógł się owinąć wokół szczura. Nagle pojawił się zielony pyton i połknął gryzonia.
Wieczorem, Wu Suo Wei przyszedł zerknąć do węży. Oba spały. Zazdrość zwykle spał podwieszony na lampie, ale dzisiaj przytulił się do Sanbao i opierał głowę tuż przy głowie złocistego pytona. To był uroczy widok i chłopakowi zrobiło się ciepło na sercu. Ze wzruszeniem patrzył na tę scenę.
Chi Cheng wyszedł na balkon, żeby zapalić. Kiedy wrócił, w sypialni było pusto. Zawołał Wu Suo Weia, ale nikt mu nie odpowiedział. Wyszedł do salonu, ale tu też go nie znalazł. Dopiero kiedy otworzył pokój z terrarium, zobaczył w nim chłopaka siedzącego na podłodze. Podszedł i pacnął go w głowę. W odwecie Wu Suo Wei walnął go pięścią w łydkę. Chi Cheng uśmiechnął się i kucnął, po czym mocno go objął.
– Na co się gapisz? Czas spać.
– Zobacz, jak ładnie ze sobą śpią.
– My jesteśmy w łóżku o wiele bardziej zgrani, ale ty tego nie widzisz.
– Kto powiedział, że nie widzę?
Wrócili do sypialni, gdzie dość długo oddawali się łóżkowym igraszkom, po których Wu Suo Wei był na tyle pobudzony, że do świtu nie mógł zmrużyć oczu. Dlatego leżał i zastanawiał się, co tam słychać u węży.
Osobiście zaprojektował lampę w sypialni, idealną do pokoju pełnego luster. Były na niej nawet wydrukowane ich imiona. Gdy w nocy się budził, w lustrach odbijało się światło, dzięki czemu widział siebie i Chi Chenga. Chłopak miał już swoje nawyki, na przykład gdy w nocy się obudził i widział w lustrze tylko swoje odbicie, zaczynał od razu odczuwać niepokój. Ale tym razem zobaczył dwie postaci, dlatego mógł zanurzyć się we własnych myślach. Kiedy o świcie tak leżał i myślał o wężach, wymamrotał pod nosem:
– Ale im zazdroszczę. Nic nie robią i mają podsuwane jedzenie pod nos.
Chi Cheng usłyszał go i odpowiedział:
– Gdybyśmy zamienili się w węże, też robiłbym dla ciebie wszystko i dawałbym ci siebie codziennie.
Wu Suo Wei spojrzał na niego z politowaniem i chwycił go za kutasa. Chi Cheng warknął z podniecenia i zainicjował kolejną porcję upojnych pieszczot. Gdy zaczęło robić się intensywnie, zadzwonił telefon Chi Chenga. Odebrał, a po chwili odłożył telefon.
– Kto dzwonił?
– Sekretarz mojego ojca. Powiedział, że jutro wraca moja mama, razem z siostrą i jej dziećmi.
– Czyli będziesz zajęty – odparł z uśmiechem chłopak. – Wracasz jutro do domu?
Chi Cheng objął go ramieniem, zapalił papierosa i dał mu się zaciągnąć. Po chwili milczenia Wu Suo Wei wydmuchał z ust kłąb dymu i zapytał:
– Nie zamierzasz wracać do domu? Przecież tu chodzi o twoją mamę i siostrę. Nie widziały się z tobą od bardzo dawna. Nie chcesz się dowiedzieć, co u nich?
– Nie chcę tam wracać. Chyba że pojedziesz razem ze mną.
– Oszalałeś? – burknął chłopak. – Mam tam pojechać? Przecież niedawno stamtąd uciekłem.
Chi Cheng poczuł się zawstydzony swoją propozycją i już się nie odezwał. Gdyby to było kiedyś, to nie miałby żadnego problemu z wizytą w domu rodzinnym. Ale teraz każde odwiedziny rodziny oznaczały, że zostawia Wu Suo Weia samego. Już na samą myśl o tym czuł się przygnębiony. Wu Suo Wei był teraz członkiem jego rodziny i zasługiwał na to, by odwiedzać jego dom rodziny, jak na partnera przystało.
Zapanowała niezręczna cisza, która dla obu była nieco niekomfortowa. Przerwał ją Wu Suo Wei.
– Nawet gdyby nie chodziło o twoją mamę i siostrę, to powinieneś wrócić i zobaczyć się z ojcem. Zwłaszcza że przeze mnie się pobiliście. Musisz do niego pojechać i go przeprosić.
– Mam go przeprosić po tym, co ci zrobił?
– To nie ma znaczenia. Pobili mnie ci dwaj faceci.
– Których on wynajął. Sam zapracował na to, co go spotkało, zresztą tak jak jego najemnicy.
– Byłem w twoim domu kilka dni, a twój tata był dla mnie bardzo dobry. Karmił mnie, pozwolił mi spać w łóżku. A wiesz, ja czasami działałem mu na nerwy, ale nie był na mnie o to zły. Myślę, że jest bardzo miły, nie bądź dla niego taki surowy.
– Zbyt lekko do tego podchodzisz. Członkowie rządu mogą wydawać się powściągliwi i bardzo opanowani. W rzeczywistości są zdolni do wszystkiego. Nikt, tak jak on, nie potrafi wyssać człowieka z resztek energii.
– Doświadczyłem tego i wiem, co mówię. Jestem bardzo wytrzymały i gdybym został tam dłużej, to prędzej on by padł z wyczerpania. Jedź do domu i nie martw się o mnie.
Te słowa bynajmniej nie uspokoiły Chi Chenga, a jego nastrój nadal był kiepski. Ręka chłopaka powędrowała w stronę jego lędźwi.
– Wracaj do domu i go przeproś.
Chi Cheng nadal milczał i obserwował w lustrze Wu Suo Weia. W końcu złagodniał i mocno go przytulił.
– Bałem się o ciebie – powiedział, dając chłopakowi klapsa w tyłek. – Pojadę do domu i z nim porozmawiam.
Wu Suo Wei uśmiechnął się delikatnie i dał się pocałować. Gdy ich usta się rozłączyły, Chi Cheng wyszeptał mu do ucha:
– Dabao, tylko ja mogę robić ci krzywdę.
Wu Suo Wei chwycił go za policzki i uśmiechnął się szeroko. Na koniec przyłożył czoło do jego czoła, objął go i powiedział:
– Sprawię, że mnie zaakceptują.
– Wiesz, że nie musisz się o to martwić? – odparł Chi Cheng całując go w policzek.
Po południu następnego dnia Chi Cheng pojechał na lotnisko po swoją mamę, siostrę i siostrzeńców. Po drodze zapytał Chi Jiali:
– Po co przyjechałaś?
– A co w tym złego? – odrzekła obrażonym tonem kobieta. – Prawie rok mnie nie było w Chinach. Mógłbyś choć udawać, że się cieszysz z wizyty siostry.
– W takim razie, co cię skłoniło, żeby wrócić akurat teraz?
Chi Jiali była wściekła i zwróciła się do Zhong Wenyu:
– Mamo, jakim cudem on znalazł jakąkolwiek dziewczynę? Jak one wytrzymywały z tak irytującym typem?
– Wiesz, że twój młodszy brat tak naprawdę bardzo za tobą tęsknił?
I chociaż Zhong Wenyu właśnie wybroniła syna, on planował ponownie sobie nagrabić.
– Rozwiodłaś się ze swoim czarnym mężem? Od wieków nie widziałem was razem.
Chi Jiali zagotowała się ze złości, nie była w stanie wydusić choćby słowa. Również Zhong Wenyu słysząc to pytanie, nie mogła go zignorować.
– Jak możesz!? To twoja siostra, która mieszka tak daleko od nas. Co się stało, przecież zawsze dobrze się dogadywaliście?
Mały Quan uderzył wujka w ramię. Chi Cheng zmierzył go szybkim spojrzeniem i powiedział bardzo surowym głosem do swojego czarnoskórego siostrzeńca:
– Chcesz ze mną walczyć? Proszę bardzo, wrzucę cię do pieca razem z węglem i spalę na popiół.
Quan nie zrozumiał ani słowa i pomyślał, że wujek go pochwalił, uśmiechnął się pokazując dwa rzędy śnieżnobiałych zębów. Chi Cheng chcąc nie chcąc musiał przyznać, że ten uśmiech go zaintrygował. Trzymając rękę na kierownicy, sięgnął po Quana i posadził go sobie na kolanach. I tak razem kierując dojechali do domu.
Chwilę później pojawił się Chi Yuan. Zobaczył swoich wnuków i uśmiechnął się radośnie, jednak mina mu zrzedła, gdy zauważył też swojego syna.
– A ty, co tu robisz?
Chi Yuan pomyślał, że zaraz usłyszy kilka niemiłych słów, ale ku jego zaskoczeniu Chi Cheng uśmiechnął się i nie powiedział ani słowa. Siła perswazji Wu Suo Weia była ogromna.
*Dla przypomnienia:
Dabao – przezwisko Wu Suo Weia
Erbao – przezwisko Zazdrości
Sanbao – imię żółtego pytona
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Nikkolaine
Komentarze
Prześlij komentarz