– Przyniosłem napoje! Piwo dla…?
– Och, proszę postawić je tutaj.
Henmi, który zgłosił się na ochotnika, by zamówić dla wszystkich alkohol, zaczął podawać każdemu jego zamówienie. Był typem osoby, która zimą zawsze zajmuje się przygotowaniem duszonego mięsa z warzywami.
– Hmm, Yukina, ty chciałeś… grejpfrutowe, prawda?
– Tak, dziękuję. – Yukina wziął szklankę, którą podał mu Henmi i postawił przed sobą na stole. Kilka obecnych kobiet spoglądało na niego ukradkiem, jednak on kompletnie się tym nie przejmował, zapewne dlatego, że był do tego przyzwyczajony. Za to Yokozawie działało to na nerwy. Miejsce, w którym siedzieli, było otoczone drzwiami shoji*, ale ciąg komunikacyjny był oddzielony jedynie przenośną ścianką działową. Byłoby lepiej, jakby dostali prywatny pokój.
– Yukina, kiedy kierownik do nas dołączy?
– Sam nie był pewien, dlatego prosił, żebyśmy spokojnie zaczęli bez niego.
– Doprawdy? Cóż, chyba już zaczęliśmy. Hmm, więc…
Naprawdę wszyscy świetnie się spisaliście. Ale póki co zostawmy to, pogadamy o tym później.
– Dobra robota! – Czterech obecnych uniosło szklanki, wznosząc toast z donośnym brzdęknięciem, po czym wypili po sążnym łyku piwa. Uczucie, gdy złocisty napój przepływa przez gardło, było niesamowite. Yokozawa czuł, że cały dyskomfort, który narastał w nim w ciągu dnia, zniknął w jednej chwili.
Dzisiejsza zakrapiana impreza była sponsorowana przez Marukawa Shoten, by uczcić pomyślne zakończenie spotkań autorskich. Brali w niej udział: Yokozawa, Henmi i Katou z Marukawy oraz kierownik Okada i Yukina z Books Marimo. Niestety inni pracownicy nie byli w stanie wcisnąć imprezy w swój napięty grafik, dlatego zrobiła się z tego kameralna, przytulna nasiadówka.
Okada, który był gościem honorowym, spóźniał się, dlatego atmosfera nie różniła się zbytnio od zwykłego, wieczornego wyjścia na drinka.
– Jestem bardzo zadowolony, że spotkanie autorskie przebiegło tak gładko!
– To wszystko dzięki tobie, Yukina, i reszcie zespołu. Jesteśmy waszymi dłużnikami. – Henmi położył dłonie na udach i głęboko się pokłonił.
– Wykonywaliśmy tylko swoje obowiązki, tak jak każdego dnia. Fani świetnie się zachowywali, co bardzo nam pomogło. Ach, ale nie obyło się bez momentu grozy, kiedy myśleliśmy, że zabrakło kart na autografy!
– Tak, to była moja wina, nie sprawdziłem dokładnie. Przepraszam za to. – Kartki, które miały zostać rozdane w prezencie, skończyły się gdzieś w połowie imprezy. Yokozawa zbladł i spanikował. Sądził, że zamówili ich za mało, a przecież zwykle powinni mieć ich więcej niż trzeba. Jednak, gdy się rozejrzał, zauważył, że jedna paczka została dołączona do prezentów, jakie Takanashi otrzymała od fanów. Pewnie podczas przesuwania pakunków właśnie tam się zawieruszyła.
– Nic się nie stało, my też powinniśmy być bardziej czujni. Wtedy nie byliśmy jeszcze za bardzo obeznani z sytuacją. Ale jak teraz o tym myślę, to poczucie jedności, kiedy znaleźliśmy te kartki, było przejmujące.
– Przynajmniej teraz możemy się z tego śmiać, bo wszystko skończyło się dobrze.
Podczas takich wydarzeń zawsze zdarzy się kilka wpadek, ale liczy się to, że mimo wszystko udało się zakończyć event bez problemów. Fakt, że teraz mogli siedzieć tu i prowadzić miłą pogawędkę, oznaczał, że jednak przeszli przez to przedsięwzięcie bez większych niespodzianek.
– Przepraszam, że czekaliście! Mam tutaj sałatkę z sezonowych warzyw, sezonowy półmisek sashimi oraz... – Dania, które zamówili wcześniej, zostały przyniesione wszystkie na raz, a stół nagle się zmienił w tętniący życiem obraz.
– A jak poszły spotkania autorskie w Nagoi i Osace? Tyle samo uczestników?
W odpowiedzi na pytanie Yukiny, Henmni cały się naprężył i wykorzystał okazję, żeby podać potrawy.
– Ku naszemu zaskoczeniu mieliśmy sporo gości w obydwu miejscach i wszystko obyło się bez problemów. Niech pomyślę… Wydaje mi się, że więcej fanów płci męskiej pojawiło się na spotkaniu w Nagoi niż w Tokio.
– Ty kłamczuchu, słyszałem, że prawie się zgubiłeś na stacji w Osace! Wszyscy byli pewni, że znasz drogę, a koniec końców prowadziła cię autorka!
Henmi rozzłościł się za ten uszczypliwy komentarz Yokozawy i omal nie upuścił pałeczek, które właśnie odebrał.
– Od kogo pan o tym usłyszał?! – Najwyraźniej miał nadzieję, że uda mu się to zdarzenie zachować w tajemnicy.
– Od Katou, rzecz jasna. Na szczęście dla ciebie autorka wiedziała, dokąd macie się udać. – Powodem, dla którego zdecydowali się zorganizować spotkanie w Osace był fakt, że Takanashi pochodziła z okolic Kansai i mogła wrócić do domu zaraz po zakończeniu imprezy, co miało również bardzo korzystny wpływ na jej prace. I to właśnie dlatego opracowano tak napięty harmonogram.
– To… To było zwyczajne nieporozumienie. Strzałka na mapie była trudna do odczytania, to wszystko... – Henmi wymamrotał wymówkę i zarumienił się ze wstydu aż po same uszy.
– Och, czyli to było zwyczajne nieporozumienie? Wtedy wydawałeś się taki pewny siebie...
– Co… Ty też, Katou?! Każdy czasem popełnia błędy!
– Henmi aż zacisnął pięści, gdy został zaatakowany z obu stron.
– Daj spokój, nie spinaj się tak. To tylko niewinne docinki.
– W takim razie przestańcie się tym tak ekscytować! – Henmi zrozumiał, że im bardziej się stawia, tym więcej dolewa oliwy do ognia. Usiadł i zabrał się za jedzenie, które dopiero co poustawiał.
Tak patrząc na podwładnego, Yokozawa przypomniał sobie podobne zdarzenie z przeszłości.
– To mi przypomniało, że jakiś czas temu mieliśmy spotkanie autorskie, gdzie ani jeden z zamówionych egzemplarzy książki nie dotarł na czas.
Yukina cały spochmurniał, gdy wyobraził sobie tę sytuację.
– W dniu spotkania? To musiało być straszne, co zrobiliście?
Yukina błagał o szczegóły, dlatego Yokozawa zagłębił się w wydarzenia z przeszłości. Prognoza pogody zapowiadała burze po południu, a urwanie chmury rozpoczęło się dokładnie w momencie, gdy pojawili się w księgarni. Gdyby przyszli tam choćby dziesięć minut później, wszystko byłoby zrujnowane.
– Musieliśmy sprowadzić ponad dwieście egzemplarzy z księgarni, która miała zapas w magazynie. Spakowaliśmy je w kartony i wysłaliśmy szybkim pociągiem. Ledwo zdążyliśmy na czas. Z nerwów cały byłem zalany zimnym potem.
– A co się stało z tymi książkami, które miały pierwotnie dotrzeć? – zapytał Henmi, który zdawał się być już w nieco lepszym nastroju. Yokozawa przypomniał sobie, że wtedy też właśnie to było największą zagadką.
– Wygląda na to, że przez pomyłkę zostały wysłane do innego oddziału i nikt tego nie zauważył. Dobiło nas, kiedy wreszcie dotarły tuż po zakończeniu spotkania.
– Takie błędy czasem się zdarzają. Niestety musiało paść na tak ważny dzień...
– Rany, serio? To tak naprawdę było nic. Czasem kończysz z niewystarczającą ilością sprzedanych materiałów, a czasem jest ich za dużo – wszystko zależy od błędów w zamówieniu.
Henmi zebrał się w sobie, był nieufny i gotowy do przyjęcia dalszych uszczypliwości ze strony Yokozawy.
– Cóż, mi to się nie zdarza! – Wyglądał jak małe, nastroszone zwierzątko, więc Yokozawa nie prowokował go już więcej.
– Tak, tak, wiem. Rzuciłem tylko taki przykład.
– Oczywiście, jeśli zamówi się za mało, to zawsze można domówić więcej. Ale co, jeśli zamówi się zbyt dużo?
– W końcu można się nauczyć, ile zamawiać, ale nawet teraz mamy piętrzące się stosy książek w magazynie. Nie można ich tak po prostu wyrzucić... Ach, ale pewnie was zanudzam takimi historiami. – Żaden student, który szykuje się, by wejść na rynek pracy, nie chciałby słuchać narzekań na temat czyichś problemów zawodowych. I chociaż Yokozawa próbował zmienić temat, to Yukina nie dał za wygraną.
– Ani trochę! Nie często zdarza się okazja wysłuchania takich historii od pracowników działu sprzedaży. Jestem niesamowicie ciekawy! Och, może ciekawy to nie do końca dobre słowo. W każdym razie chciałbym dowiedzieć się jeszcze więcej.
– Hmm, niech pomyślę... Słyszałeś na pewno kilka opowieści od przedstawicieli handlowych.
Po tak żarliwej prośbie, Yokozawa znów sięgnął do pamięci, by opowiedzieć historię, która dobrze by pasowała pod alkohol. Jednak w tym czasie Henmi podniósł rękę.
– O, znam historię, którą opowiedział mi facet, który dołączył do wydawnictwa w tym samym czasie co ja! Był przedstawicielem na Hokkaido i podróżując samochodem, pewnego dnia wyskoczył na niego jeleń!
– Jeleń?
– Tak, zupełnie dziki! Próbował go ominąć i uderzył prosto w drzewo! Musiał dzwonić po pomoc drogową, aby mu pomogli. Brzmi to jak wymówka, kiedy jesteś zmęczony i coś spartolisz, prawda? Dlatego nikt mu nie uwierzył.
– Tak... Chyba pamiętam, że coś podobnego miało miejsce. Nie można było wyjść z roszczeniem do dzikiego jelenia…
Przypomniał sobie, że facet opowiedział rzewną historię, jak to musiał zapłacić za naprawę auta z własnej kieszeni.
– Można je spotkać bardzo często na Hokkaido. W sensie – jelenie. Ja, mimo że pochodzę z Sapporo, nigdy na żadnego nie trafiłem. Ale gdy byłem młodszy, moi znajomi je widywali.
– Ach, Yukina, więc pochodzisz z Hokkaido? Mógłbym przysiąc, że wychowałeś się w Tokio!
– Tak. Przeniosłem się do Tokio na studia. Ale pochodzę z Hokkaido!
Katou, który do tej pory jedynie słuchał rozmowy, wreszcie otworzył usta.
– Jeśli już jesteśmy przy Hokkaido… Też przypomniała mi się pewna historia. Facet, który pojechał tam w podróż służbową, w drodze do księgarni używał mapy, którą dostał od swojego poprzednika. Ale kiedy już dotarł na wyspę, nie mógł znaleźć żadnej drogi do księgarni. Był totalnie zagubiony. Wyglądało na to, jakby ktoś nieźle z niego zakpił.
– A może... księgarnia została zlikwidowana, czy coś podobnego?
– To bardzo prawdopodobne. Często słyszy się historie, jak to ciężko utrzymać biznes. Rozumiem zniknięcie księgarni, lecz nie mogę pojąć, jakim cudem zniknęły także drogi?
– Kto wie... Może były pokryte śniegiem? Wtedy można łatwo zabłądzić, zupełnie jak Henmi.
– Chwila! I nawet ty, Yukina, przeciwko mnie?! – Henmienu opadły ramiona i zdawało się, że już całkiem się poddał.
– Żartuję.
Wszyscy zaczęli powstrzymywać Henmiego, który podniósł się i zaczął dopijać swojego drinka. Nie miał zbyt mocnej głowy i już zaczęło go lekko ścinać z nóg. Yokozawa przypomniał sobie, że jeśli nie będą ostrożni, Henmi zmieni się w najgorszego pijaczynę. Póki co chłopak zmienił temat.
– Panie Yokozawa, właśnie coś mi się przypomniało. Jak to się stało, że tak zbliżyliście się z panem Kirishimą? Wcześniej trzymał się pan tylko z panem Takano, prawda?
– Pewnej nocy wpadliśmy na siebie w barze i po rozmowie okazało się, że mamy dużo wspólnego, to wszystko. – Oczywiście pominął dość sporo, ale ani trochę nie minął się z prawdą. On tylko… nie rozwodził się zbytnio nad szczegółami.
Henmi jednak nie był w pełni zadowolony z odpowiedzi.
– Jaki to bar? Zabierzcie mnie następnym razem!
– A niby po jaką cholerę? Jeśli też tam poleziesz, to będzie jak przedłużenie pracy, więc nie, dzięki.
– Niech pan da spokój, będzie świetnie! Tak sobie pomyślałem, że miło by było porozmawiać z panem Kirishimą. Jest taki super i jest świetny w tym, co robi. A, i jeszcze sam wychowuje dziecko. Nie sądzi pan, że jest niesamowity? Mam nadzieję, że kiedyś będę taki jak on!
Widząc jak Henmi ze skrzącymi oczyma rozwodzi się nad Kirishimą, Yokozawa parsknął śmiechem.
– Życzę powodzenia. Ale to niemożliwe. – Osiągnięcie poziomu Kirishimy to nie byłby łatwy wyczyn nie tylko dla Henmiego, ale także dla samego Yokozawy.
– Nie wie pan, czy to możliwe, czy nie! Niech mi pan da dziesięć lat, a będę miał żonę i dziecko, a także będę pracował jeszcze ciężej niż teraz! Ach! Zaraz, a może jest pan zazdrosny?
Po tak wnikliwym pytaniu Henmiego, Yokozawa omal nie wypluł piwa, którego łyk właśnie wziął. Zanosząc się kaszlem, wytarł usta serwetką.
– Że niby kto miałby być zazdrosny?!
– Och, spokojnie, to nic takiego! I niech się pan nic nie martwi, na pana też patrzę z podziwem!
– Ech? Ach… Och, och tak… – Yokozawa zdał sobie sprawę, że on i Henmi rozpatrywali temat zazdrości pod zupełnie innym kątem, dzięki czemu nieco się uspokoił. Ale to było wykańczające dla jego serca. Henmi może przez większość czasu wydawał się dość gruboskórny, ale czasem miał niezły przebłysk intuicji. Nie można było go lekceważyć.
Yokozawa czuł wstyd, że tak się pomylił, źle interpretując uczucie zazdrości. Jednak gdyby spróbował tłumaczyć to nieporozumienie, to wkopałby się jeszcze bardziej. Przemilczał to, co już chciał powiedzieć, i włożył do ust kawałek smażonego jedzenia.
– Wygląda na to, że wszystkim kończą się drinki. Może zamówimy więcej? – Yukina, czując niezręczną atmosferę, szybko otworzył menu. – Ja wezmę jeszcze jedno piwo. Yokozawa, co dla pana?
– Hmm... Wezmę Shouchuu. – Kiedy tylko wymówił słynną markę z Kiusiu, Katou zamówił to samo. A kiedy kelnerzy zabrali puste szklanki i naczynia, zamówili również kolejną porcję jedzenia.
Yokozawa właśnie wykańczał jedną z sałatek, gdy Yukina zaczął nowy temat.
– A właśnie... Matsumoto pytała, kiedy znowu pojawi się pan w księgarni. Wygląda na to, że nadal nie udało jej się panu podziękować.
– Ach, rany. Mówiłem jej, że nie musi mi dziękować. Przekaż jej, żeby się tym nie martwiła, dobrze?
Doceniał jej wdzięczność, ale czuł się nieswojo na samą myśl, że ona znowu będzie mu nadskakiwać. Być może to przez różnicę wieku między nimi pojawiła się wyrwa i oboje nie umieli wyczuć, na jaką bliskość wobec siebie mogą sobie pozwolić.
– Sam pan powinien jej to powiedzieć. Myślę, że ona ewidentnie chce się z panem zobaczyć.
– Co? – Yokozawa zmarszczył brwi na ten komentarz. Nie miał pojęcia, dlaczego, na litość boską, ta dziewczyna tak się upiera, żeby się z nim spotkać. Zaśmiał się, próbując ukryć zmieszanie.
– Tak jak powiedziałem. Myślę, że się jej pan spodobał, choć czasem wydaje się pan trochę oschły.
– Yukina, ty tak na serio? – Henmi zaczął drążyć, ciekawość go zżerała. Był w pełni gotowy zmienić temat rozmowy w ramach zemsty za wcześniej.
– Nie powiedziała mi tego wprost, ale wyczytałem to między wierszami. Mam całkiem niezły instynkt, jeśli chodzi o takie rzeczy. Yokozawa, tak naprawdę jest pan facetem twardo stąpający po ziemi i całkiem miłym. Nie jest pan popularny w biurze?
– Oczywiście, że nie! – Yokozawa prychnął i zaśmiał się z sugestii Yukiny, po czym sięgnął pałeczkami po kawałek wysmażonego tofu. A kiedy kelner przyniósł zamówione drinki, chwycił swój kieliszek i postawił przed sobą.
– Jest pan tego pewien? Henmi, co myślisz na ten temat?
Odbijając piłeczkę rzuconą przez Yukinę, Henmi pomyślał i z zadumą malującą się na twarzy, nieco konspiracyjnie powiedział:
– Nie wiem. Jest straszny nawet w biurze, a kobiety starają się trzymać od niego z daleka. Ale, wydaje mi się, że ostatnio to się trochę zmieniło. Ma lepszy humor i więcej ludzi zaprasza go na drinka.
– Rany, moglibyście rozmawiać na ten temat, kiedy mnie nie ma w pobliżu? – Wbił wzrok w Henmiego, który z niewinną miną wypowiedział wszystkie te słowa, choć zwykle takie rzeczy mówi się za czyimiś plecami.
Kiedy ostre spojrzenie przeszyło Henmiego, ten natychmiast przeprosił.
– Ach, przepraszam! Alkohol sprawił, że trochę się zagalopowałem. Ale... Co zamierza pan zrobić? Patrząc przez pryzmat tego, że znała pana jeszcze przed tym incydentem, można stwierdzić, że jest zainteresowana bliższą znajomością, prawda?
Yokozawa odwrócił się i kolejny raz obdarzył Henmiego szorstkim spojrzeniem, choć ten tylko wpatrywał się w niego oczyma pełnymi ciekawości. Yokozawa rzucił ostro:
– Nic nie zamierzam robić!
– Ale to studentka! Nie ma pan teraz dziewczyny, prawda?
Yokozawie natychmiast przez myśl przeszła twarz Kirishimy, a niepokój niemal wylewał się z twarzy. Ukrył go, podnosząc kieliszek do ust.
– Dlaczego, do diabła, mam z tobą dyskutować o moim prywatnym życiu?!
Jednak Henmi nie dał za wygraną.
– Ech?! Czyli to oznacza, że jednak ma pan dziewczynę?!
– Boże, zamknij się. A poza tym, co ma do rzeczy to, że jest studentką? To nie jest jakaś shoujo manga. Nikt nie zakocha się we mnie z powodu jakiegoś incydentu.
Podczas tej małej sprzeczki Henmi i Yukina zaczęli wyrażać swoją opinię.
– Myśli pan? Ja uważam, że to niesamowite, gdy ktoś cię uratuje z potrzasku. Można się zakochać z pozornie nieistotnych powodów.
– Brzmisz, jakbyś mówił z własnego doświadczenia.
Dość ostrożny uśmiech rozpromienił twarz Yukiny.
– Cóż, nie większego niż ma każdy z nas.
– Słysząc to od ciebie... jakoś ciężko mi się nie zgodzić.
– Naprawdę?
Choć to była rada od osoby sporo młodszej od niego, to słowa Yukiny sprawiały dziwne wrażenie. Nie brzmiały, jakby próbował kontynuować sprzeczkę, ale zabrzmiały dokładnie tak, jakby chłopak sam coś takiego przeżył. Jednak Yokozawa nie miał ochoty kontynuować tego tematu, dlatego postanowił go uciąć.
– Cóż, w każdym razie ta rozmowa dobiegła końca. To nieuprzejmie wkładać dziewczynie w usta słowa, których nie może obronić.
– Tak, ma pan rację. Pozwolimy, żebyście sami, we dwoje załatwili tę sprawę.
– Co? – Rzucił kolejne piorunujące spojrzenie w stronę Henmiego, który nie wiedział, kiedy odpuścić. Nieważne, ile ostrzeżeń już dostał, koleś i tak nie rozumiał, o co chodziło, dlatego Yokozawa miał już tego dość.
– Och, nic, nic! Ach, przepraszam, czy możemy prosić o więcej piwa? – Henmi zawołał przechodzącego obok kelnera, próbując nieco rozluźnić napiętą atmosferę, po czym dopił jednym haustem resztkę w swojej szklance. Chłopak naprawdę miał słabą głowę. Yokozawa zaczął się martwić, czy z Henmim będzie wszystko w porządku, jeśli dalej utrzyma takie tempo. W tym czasie pojawił się gość, na którego przybycie czekali już jakąś godzinę.
– Przepraszam za spóźnienie!
Henmi szybko skierował rozmowę na świeżo przybyłą osobę.
– Hej! Czekaliśmy na pana, kierowniku! – Yokozawa westchnął, bo wiedział, jaki nieobliczalny był Henmi, poczym spojrzał w górę na Okadę, który kontynuował przeprosiny.
– Och, wybaczcie, ale kogoś ze sobą przyprowadziłem. Nie macie nic przeciwko?
– Oczywiście, że nie… – Słowa uwięzły Yokozawie w gardle, gdy uświadomił sobie, że Okada przyprowadził ze sobą Matsumoto.
– J-ja bardzo przepraszam, że tak się wpraszam. To trochę... nie na miejscu, prawda?
– Nic a nic! Dziewczyna w takim towarzystwie sprawi, że będzie jeszcze weselej, więc jesteśmy wniebowzięci! Och, ups, czy to podpada pod molestowanie seksualne? – Gdy pojawiła się osoba, która przed chwilą była tematem plotek, Henmi zdawał się być niezwykle uradowany. Otwarcie przekomarzał się z Yokozawą, który w przeciwieństwie do niego był jak kłębek nerwów.
– Henmi, uspokój się. Czy to nie za wcześnie, aby alkohol uderzył ci do głowy?
– Nie jestem pijany! Och, Yukina, przesuń się, przesuń!
– Ach, jasne, Matsumoto, usiądź tutaj.
– Ech? Och nie, tutaj będzie dobrze!
Chociaż próbowała ich powstrzymać, to zdaje się, że wszyscy wokół mieli ten sam pomysł i szybko ustąpili miejsce obok Yokozawy. Już chciał im powiedzieć, żeby nie wprowadzali niepotrzebnego zamieszania, ale odpuścił, zacisnął usta i zamilkł.
– Umm, w takim razie… przepraszam, że przeszkodziłam... – Była bardzo zdenerwowana i niepewnie usiadła między Yukiną a Yokozawą, który obrzucił wszystkich dookoła ostrym spojrzeniem. Jednak nie zrobił nic więcej. Choć normalnie wrzasnąłby na nich, żeby się opanowali, to teraz, gdy była tu Matsumoto, nie mógł zmusić się do podniesienia głosu.
– Och, w takim razie, czego się napijecie?
Okada usiadł naprzeciwko Yokozawy i podał menu Matsumoto.
– Hmm, ja wezmę piwo...
– Czy ja w takim razie mogę wziąć imbirowe?
Po sposobie w jaki nieśmiało ogłosiła swój wybór, Yokozawa nie mógł zaprzeczyć, że w sugestiach Kirishimy i Yukiny może być ziarno prawdy. Kirishima ostrzegał go, żeby nie robił niczego, co mogłoby sprawić, że dziewczyna się w nim zakocha, a on w tym czasie śmiał się z tego, bo wydawało się to absolutnie niedorzeczne. A jednak…
Nie był pewien, jakie żywiła do niego uczucia… Ale było jasne, że coś do niego czuła.
– Jedno piwo zwykłe i jedno imbirowe, tak? Ja chyba wezmę też jeszcze jedno piwo. Co dla ciebie, Yukina?
– Wezmę to, co pan Yokozawa.
– Rozumiem. Przepraszam! Chcieliśmy coś zamówić. – Henmi, który siedział najbliżej brzegu, złożył zamówienie, które po kolei lądowało na ich stoliku. Kiedy wszyscy mieli już swoje trunki, wznieśli drugi toast tego wieczoru.
– Pracowałaś aż do tak późnej godziny? – Biorąc pod uwagę, że siedziała tuż obok niego, Yokozawa nie mógł jej zignorować i rozpoczął niewinną rozmowę z wyraźnie zdenerwowaną dziewczyną.
– Och, nie… Skończyłam wcześniej, ale kolega miał mi coś pokazać, zrobiło się późno i... Ale dzięki temu trafiłam tutaj, więc mogę to uznać za szczęśliwy traf.
– Cóż w takim razie jedz i pij, ile chcesz. Wszystkie wydatki są już pokryte, więc nie krępuj się, szczególnie jeśli chodzi o rzeczy, których na co dzień się nie jada.
– Dziękuję, w takim razie będę mieć to na uwadze.
Który to już raz tego wieczoru rzucił ostrym spojrzeniem na Henmiego, który z dość wymownym uśmieszkiem spoglądał na nich z drugiego końca stołu, podając mu kieliszek Shouchuu? Yokozawa już sam nie wiedział, jakim sposobem ma utrzymać dystans między nim a Matsumoto. Co w tym wypadku będzie „normą”? Na to pytanie nie był w stanie w tej chwili odpowiedzieć. I chociaż nie miał zamiaru czegokolwiek jej sugerować, to musiał uważać na nieświadome słowa i czyny.
– Yokozawa, co pijesz?
Odetchnął z ulgą, kiedy usłyszał, jak Okada woła do niego z końca stołu. Być może zauważył, że czymś się martwi.
– Shouchuu. Gładko wchodzi i pozostawia uczucie odświeżenia.
– W takim razie zamówię następnym razem!
Yokozawa pochwycił mocno rzucone mu koło ratunkowe i ponowił swoje podziękowania.
– Okada, jesteśmy dozgonnie wdzięczni za opiekę nad nami podczas spotkania autorskiego. Bardzo dziękujemy. – Pokłonił się głęboko, na co Okada tylko machnął ręką.
– To my powinniśmy być wdzięczni! Cieszę się, że zaproponowaliśmy tę imprezę, mimo że wydawało nam się to kompletnie bezsensowne. Tak pomiędzy nami – byłem pewien, że tego nie poprzecie! Wyglądało na to, że autorka nigdy wcześniej nie pojawiała się publicznie, więc doszliśmy do wniosku, że nie lubi tego typu wydarzeń.
– Prawdę mówiąc, w biurze większość miała podobne odczucia. Ale zdecydowaliśmy się to sprawdzić i jej wysłuchać. Na początku nie podeszła do tego z entuzjazmem, ale mimo wszystko chciała spotkać się ze swoimi czytelnikami.
– Rozumiem. Najwyraźniej sporo klientów zainteresowała się jej pracami w dniu imprezy. Jej poprzednie tomiki sprzedają się świetnie. Zanim tu przyszedłem, musiałem złożyć nanie dodatkowe zamówienie.
– Naprawdę? To wspaniale. Sam uważam, że to świetna seria, dlatego chcę, żeby sprzedało się jak najwięcej egzemplarzy.
Gdyby udało im się dotrzeć do odbiorców, którzy wcześniej nie byli nią zainteresowani, byłby to największy sukces handlowy tego wydarzenia.
– W każdym nowym tomie akcja robi się coraz bardziej ekscytująca, prawda? Nie mogę sobie wyobrazić, co będzie dalej, dlatego czekam z wielką niecierpliwością na kolejną część.
– To tak jak ja. Też nie mogę się doczekać dalszej części.
Katou, który siedział obok Okady, przerwał mu z wyrazem zadowolenia na twarzy.
– Czekajcie, czekajcie! Po przeczytaniu następnej części będziecie zbierać szczęki z podłogi!
Zapewne nie mógł powstrzymać się przed skomentowaniem pracy, którą sam nadzorował.
– Co się będzie działo? Zdradź nam choćby małą wskazówkę.
– Gdybym to zrobił, to zabrałbym wam radość z czytania. Ale jedno wam powiem – wraca dość niespodziewana postać i wszyscy fani będą nią zachwyceni!
Okada złapał się za głowę i jęknął po usłyszeniu tak skąpego spoilera.
– Co, poważnie? Teraz jestem jeszcze bardziej ciekaw!
– To świetnie! A kiedy już przeczytasz, to pamiętaj – daj mi znać, co o tym myślisz! Ciekawość mnie zżera, jak tym razem zareagują czytelnicy.
– Uważaj, o co prosisz, bo jak zacznę to z tobą omawiać, to zaraz będziesz mieć mnie dosyć! – powiedział Okada, zaciskając pięści z ekscytacji. Wielu pracowników księgarni było również zapalonymi czytelnikami. Okada był molem książkowym, świetnie zorientowanym w mangach shounen, zarówno tych aktualnie wydawanych, jak i tych nieco starszych.
– A jak radzą sobie nowe tytuły? Nie jestem uprzedzony, ale zdaje się, że sprzedaż idzie dość nieregularnie.
– Hmm, właśnie. Cóż, są tytuły, które radzą sobie słabiej niż oczekiwano, chociaż ogólnie sprzedaż idzie dobrze. Mam przeczucie, że kampania reklamowa skierowana do kobiet da świetne rezultaty i przyniesie kolejny wzrost sprzedaży.
– Miejmy nadzieję!
Większa część rynku wydawniczego radziła sobie dość słabo, a działy handlowe i redakcje stawały na głowie, aby osiągnąć choć odrobinę wyższą sprzedaż. Bo nieważne jak wspaniała była książka, to świat się o niej nie dowie, jeśli nikt jej nie przeczyta.
– A, właśnie… Yokozawa. Wiem, że to nie twoja działka, ale tomiki wydawane przez Emerald też są niezłe. Yukina zrobił specjalną prezentację, dlatego musisz przyjść i ją zobaczyć.
– No w sumie, wpadnę do was na początku przyszłego tygodnia, więc zerknę. Wtedy będę w stanie przekazać wam dużo więcej nowych informacji. Już nie mogę się doczekać.
– Czasem pytasz nas o zbyt wiele, dlatego zaczynam się martwić. Jednak będę na ciebie czekać z największą przyjemnością – dodał ze śmiechem Okada.
– Dziękuję za posiłek.
– Nie ma za co. To ja dziękuję, że przyszliście i byliście dzisiaj z nami. Nie mogę się doczekać dalszej współpracy.
Impreza wreszcie się skończyła. Pogadali trochę o pracy, ale ponieważ wszyscy już trochę wypili, to rozmowa zeszła na mniej istotne tematy. Szczególnie Okada był podekscytowany dyskusją o książkach, które ostatnio czytał. Yokozawa bardzo lubił prowadzić z nim konwersacje, ponieważ mieli podobne gusta.
Być może podświadomie unikał rozmowy z Matsumoto, bo na samą myśl o rozpoczęciu z nią pogawędki był przerażony. Rzadko zdarzało mu się rozmawiać z młodszymi kobietami, więc nie wiedział za bardzo co powiedzieć.
Z Hiyori, mimo sporej różnicy wieku, nie miał żadnych problemów. Za to nie wiedział, o czym myślą licealiści, a tym bardziej studenci. Gdy Hiyori osiągnie ten wiek, być może nie będzie już w stanie jej zrozumieć.
– Och, Henmi, wszystko w porządku? – Do uszu Yokozawy doszedł pełen troski głos Katou. Odwrócił się i zobaczył ledwo trzymającego się na nogach Henmiego. Dość mocno się sponiewierał tego wieczoru.
– Jees doooobsze, wszysko w poszoondkuu…
– I to ma być w porządku? Jesteś zalany w trupa.
Po komentarzu Yokozawy, Henmi zacisnął usta.
– Ale ja nee jeeessstem piany…!
Yokozawa nie zamierzał tracić czasu na wysłuchiwanie pijackiego bełkotu, zwłaszcza, że sam też czuł się odrobinę wstawiony. Poza tym słowa Henmiego nie brzmiały zbyt wyraźnie. Yokozawa był całkiem doświadczony w tej materii i pewnie dlatego zawsze miał poczucie, że nie wypił wystarczająco, żeby się upić.
– Katou, twój dom jest w tym samym kierunku co Henmiego, prawda?
– W sumie tak, ale… Czekaj, tylko mi nie mów, że chcesz mi go wcisnąć?!
– Wybacz, ale zostawiam go pod twoją opieką.
– A czy nie możemy po prostu… zostawić go tutaj? – Katou nie dawał za wygraną, a na jego twarzy malowało się szczere przygnębienie. Najwyraźniej nie spodziewał się, że zostanie tak wyróżniony.
– Sam go zapytaj.
– Ooo co się marwiiisz…? O mnie…? Ale ja czuuuje się spaniaaaleee! – Henmi starał się zabrzmieć na pewnego siebie, na co Katou tylko westchnął.
– Chyba jednak nie.
– Dzięki, że się nim zajmiesz. – Yokozawa klepnął Katou w plecy, gdy ten próbował opanować chwiejącego się na wszystkie strony Henmiego. Potem złapał taksówkę dla tych dwóch. Gdy upewnił się, że bezpiecznie wsiedli do samochodu, otworzył drzwi od strony pasażera i zawołał do kierowcy:
– Niech ich pan bezpiecznie dowiezie. A ty, Katou, przynieś mi resztę.
– Ach, wielkie dzięki.
Yokozawa patrzył, jak taksówka odjeżdża. Pierwsze zadanie wykonane. Następnie wrócił do Okady, Yukiny i Matsumoto, którzy na niego czekali.
– Przepraszam, że musieliście czekać.
– Nie szkodzi. To ja powinienem cię przeprosić, pozwoliłem Henmiemu trochę za dużo wypić.
– Na pewno wypił wystarczająco dużo, żeby mieć jutro kaca giganta.
Yokozawa spojrzał na Yukinę, który wyglądał na zmartwionego.
– A co z tobą? Wszystko dobrze? – Zdaje się, że przez większość wieczoru zamówił kilka mocniejszych drinków i parę lżejszych, tak że wypił całkiem sporo.
– Tak, wszystko w porządku. Skorzystałem z pańskiej oferty i sporo zjadłem.
Obojętna odpowiedź Yukiny wywołała uśmiech, zwłaszcza, że jak na jedną osobę potrafił zjeść dość dużo. Yokozawa znał dobrze to uczucie, bo w pewnym momencie też poczuł niezły głód, ale powstrzymał się z obawy o swój żołądek.
– Najważniejsze, że dobrze się bawiłeś.
– Czyli tu się rozstajemy? Yokozawa, ty idziesz na metro, prawda? Matsumoto, ty również? – zapytał Okada.
– Ach, cóż… Tak… – Matsumoto potulnie przytaknęła.
– Yokozawa, czy mogę cię prosić o opiekę nad Matsumoto? Martwię się. Nie chcę, aby sama wracała do domu o tej porze.
Yokozawa jakimś cudem opanował niepokój malujący mu się na twarzy.
– Och, tak, oczywiście. – Już wcześniej przeszło mu przez myśl, że tak to się właśnie skończy, zwłaszcza, że wracali tą samą linią. Taki obrót sprawy w ogóle go nie zaskoczył.
– My idziemy w przeciwnym kierunku, więc dzięki za miły wieczór!
Okada i Yukina pożegnali się, pozostawiając Yokozawę sam na sam z Matsumoto. Zapadła niezręczna cisza, choć możliwe, że tylko Yokozawa był zdenerwowany i czuł się nieswojo w tej sytuacji. A wszystko przez to, że ciągle chodziło mu po głowie ostrzeżenie Kirishimy.
– Ach, hmm… Ja… W sumie mogę sama wrócić do domu…
– Skoro idziemy w tym samym kierunku, możemy wracać razem. Chodźmy, bo zdaje się, że zaraz przyjedzie nocny pociąg.
– Ach, tak!
Przedzierając się przez tłum ludzi, popędzili na peron, ale pociąg właśnie odjechał.
– Ałć, przegapiliśmy go…
– Na to wygląda. – Zgodnie z rozkładem jazdy mieli trochę czasu, zanim przyjedzie następny. Yokozawa był zły, że nie udało im się zdążyć na czas. Nie wiedział, czy powinni udać się na pusty peron, dlatego zatrzymał się przed linią wejścia.
– …
– …
Nie miał pojęcia, o czym z nią rozmawiać, a ta ogłuszająca cisza trwała i trwała. Jednak Matsumoto była tą, która rozproszyła tę niezręczną atmosferę.
– Uch… Przepraszam, że wprosiłam się na imprezę.
– Ach, nie zjadłaś aż tyle, żeby to zasługiwało na przeprosiny.
Okada, który miał mocną głowę, wypił wystarczająco dużo, by powaliło rosłego chłopa, a apetyt Yukiny sprawił, że Yokozawa patrzył z niedowierzaniem. Przy tych dwóch rachunek Matsumoto był stosunkowo niewielki.
– Proszę pozwolić mi się odwdzięczyć następnym razem, bo jeszcze w pełni nie podziękowałam za tamten dzień.
– Ach… Słuchaj, nie przejmuj się tym, zgoda? Wykonałaś świetną robotę, pomagając podczas wieczoru autorskiego, więc jesteśmy kwita.
– Tak… jakby… – Twarz Matsumoto spochmurniała, a Yokozawa doszedł do wniosku, że w jakiś sposób musiał zranić jej uczucia. Teraz desperacko próbował wesprzeć ją na duchu.
– Naprawdę, bardzo nam wtedy pomogłaś. Przy samym wydarzeniu, a także opiekując się Hiyori. Jestem ci za to wdzięczny.
– Och, to nic takiego. Ja tylko jej towarzyszyłam, ale ona jest tak dobrze wychowaną i zaradną dziewczynką, że beze mnie też dałaby sobie świetnie radę. Panie Yokozawa, wydaje się pan być z nią blisko.
– Ach… No cóż, chyba tak. – Być może to nie był najlepszy temat. Gdyby Kirishima był na jego miejscu, wymyśliłby całą masę bezsensowych i naiwnych tematów do rozmowy, ale dla Yokozawy to było niewykonalne.
– Lubi pan dzieci?
– Myślę, że radzę sobie z nimi. – Pomimo swojego wyglądu nigdy nie czuł nienawiści ze strony dzieci i zwierząt.
Zdecydowanie wolał traktować dzieci poważnie, niż udawać miłego przed dorosłymi.
– Byłam naprawdę zaskoczona, bo pana twarz całkowicie się zmieniła, kiedy rozmawiał pan z Hiyori. I pan Kirishima też mnie zaskoczył! Jest taki stylowy, jak model. Marukawa Shoten zatrudnia tak wielu atrakcyjnych mężczyzn. Jestem zazdrosna.
– Myślisz?
– Tak, dyrektor zarządzający, którego pełno w telewizji i w czasopismach, jest naprawdę fajny. A ten redaktor, który zawsze rozmawia z Yukiną jest taki uroczy. Och, sądzę, że to nieuprzejme mówić o kimś starszym ode mnie, że jest uroczy, ech!
– Redaktor…? Och, jeśli mówisz o tym kolesiu, to jak nic mógłby śmiało podawać się za studenta. – Z opisu Matsumoto wywnioskował, że słowem „uroczy” mogła zostać opisana tylko jedna osoba. Sam Yokozawa był w szoku, kiedy dowiedział się, że ten facet jest starszy od niego.
Redakcja mang shoujo – Emerald – była po brzegi nafaszerowana atrakcyjnymi mężczyznami. Ich wygląd był sławny nawet wśród autorów, którzy pracowali dla innych wydawnictw, a kilka autorek uczestniczyła w imprezach redakcyjnych tylko w nadziei, że ich zobaczy.
Krążyły pogłoski, że rekrutowani są na podstawie wyglądu, ale to tak naprawdę był tylko zbieg okoliczności, który sprawił, że zebrała się tam grupa prawdziwych przystojniaków. Nie było opcji, żeby ktokolwiek zatrudnił redaktora ze względu na jego wygląd. Nie był pewien, jak to wygląda w innych firmach, ale możliwe, że to wrażenie wynika z faktu, że tylko jeden dział aż tak się wyróżnia.
– Prawdopodobnie ci, którym udało się zabłysnąć podczas rekrutacji, byli również przystojni. Ale skoro już o tym mowa, to nie sądzisz, że Yukina też jest typem, na którym można zawiesić oko?
Musiał przyznać, że te obrzydliwie urocze rysy twarzy mogłyby zawstydzić niejednego idola. Zapewne wiele klientek przychodziło do księgarni tylko po to, żeby go zobaczyć.
– Hmm… Myślę, że już się trochę… przyzwyczaiłam do Yukiny. I zdecydowanie mogę potwierdzić, że ma piękną twarz, a nawet… zbyt piękną.
– To znaczy, że nie jest w twoim typie, prawda?
Matsumoto zachichotała cichutko, słysząc puentę, którą wypowiedział.
– Prawdopodobnie tak. – Jej śmiech rozbrzmiewał jeszcze przez kilka chwil, po czym ucichł.
Yokozawa znów zaczął szukać pomysłu, jak podtrzymać rozmowę, która właśnie umarła, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nie miał już żadnej deski ratunkowej, dlatego przeklął w duchu swój brak umiejętności w prowadzeniu konwersacji. A że już wcześniej dyskutowali o książkach, to nie miał na to najmniejszej ochoty.
Zwierzęta były dość bezpiecznym tematem, ale raz czy dwa zraził tym rozmówcę. Kiedy mówił o swoim kocie, wyglądał niczym rodzic chwalący się dzieckiem, dlatego wolał unikać tego tematu. Gdy w szaleńczym tempie wertował zakamarki swego umysłu, Matsumoto zadała pytanie, którym ścięła go z nóg.
– Panie Yokozawa… Ma pan ukochaną osobę?
– Co?
W chwili, gdy padło słowo „ukochana osoba” w jego umyśle pojawiła się twarz Kirishimy. I to nie tak, że zamierzał powiedzieć to na głos, więc nie było żadnego logicznego powodu do paniki. Mimo to puls mu nieźle przyspieszył.
Sądził, że nie było niczego złego w nazywaniu się nawzajem kochankami. A jednak poczuł się nieswojo, choć w sumie nie było innego dobrego słowa na określenie ich relacji.
Zerknął na Matsumoto i zauważył, że jej twarz była pełna niepokoju. Próbowała powiedzieć to tak, jakby to było przypadkowe pytanie, ale zapewne musiała się trochę nad tym zastanowić.
– Och, taki facet jak pan na pewno jest z kimś w związku, ech! Przepraszam, to było trochę dziwne pytanie. – Zdawało się, że wzięła jego milczenie za obrazę, dlatego postanowił natychmiast to wyjaśnić.
Mógł zakończyć to szybko i prosto, mówiąc: „W porządku, nie obraziłem się”.
Zwykle nie mówił niepotrzebnych rzeczy i za wszelką cenę starał się zachować w sekrecie związek z Kirishimą, ale w tym konkretnym przypadku uznał, że milczenie nie będzie najlepszym rozwiązaniem.
– Mam – powiedział niskim, szorstkim głosem, niewyraźnie i zupełnie nie w jego stylu. To zapewne przez to, że był bardzo zdenerwowany.
– Ech…? – Być może go nie usłyszała, bo pytająco spojrzała mu w oczy. Yokozawa przełknął ślinę i wyjaśnił:
– Jeśli pytasz, czy jestem z kimś w związku, to tak, jestem.
Po raz pierwszy powiedział komuś o swoim związku z Kirishimą. Jego zaciśnięte w pięści dłonie zalały się zimnym potem.
– Och, no jasne, że tak! – Głos Matsumoto lekko drżał, ale Yokozawa udawał, że tego nie zauważył.
– Czy nie będzie miał pan nic przeciwko, jeśli zapytam, jaka jest ta osoba?
– To ktoś, kogo bardzo szanuję.
Sam Yokozawa był zszokowany tymi słowami, które tak lekko przechodziły mu przez gardło. To pewnie przez to, że wypływały prosto z serca. Jasne, że Kirishima wkurzał go jak nikt inny, ale Yokozawa bezgranicznie mu ufał i podziwiał go.
Jednak nie zamierzał pozwolić, żeby ten koleś kiedykolwiek się o tym dowiedział. Tak szczerze, to nie zamierzał nikomu o tym mówić. Był nieco przytłoczony faktem, że powiedział tak zawstydzające rzeczy z taką powagą i poczuł, że jego twarz robi się coraz cieplejsza. Nie mógł tego lekceważyć, ale ponieważ był lekko wstawiony, poczuł ogromną chęć ucieczki z tego miejsca.
– Łaaa! – Nie mogąc się uspokoić, schował ręce do kieszeni i mocno ścisnął komórkę, która nagle zaczęła wibrować.
– Panie Yokozawa…?
– Przepraszam, to mój telefon. – Był tak zaskoczony, że zapomniał go wyciszyć. Kaszlem próbował go zagłuszyć, po czym sprawdził ekran połączenia przychodzącego.
To był Kirishima.
Dlaczego, do cholery, musiał zadzwonić właśnie teraz?
Przez moment przeszło mu przez myśl, żeby zignorować połączenie, ale biorąc pod uwagę późną godzinę, musiał być jakiś pilny powód tego telefonu.
– Przepraszam. Pozwolisz, że odbiorę… Słucham? Tu Yokozawa.
– Więc jednak zdecydowałeś się odebrać? Gdzie jesteś?
Ściszył głos tak nisko, jak się dało, bo zdawał sobie sprawę, że rozmawia, stojąc tuż przy Matsumoto.
– Zaraz wsiadam do pociągu. Potrzebujesz czegoś, że dzwonisz o tej porze?
– Nieszczególnie. Zastanawiam się tylko, kiedy wrócisz do domu, bo bez Hiyo trochę się nudzę.
Właśnie, Hiyori wspominała o wyjeździe na wieś i spędzeniu tygodnia ze swoimi dziadkami od strony matki. Kilka lat temu rodzice jej mamy postanowili wrócić do rodzinnej wioski i tam zamieszkać. Czasem przysyłali lokalne specjały na adres Kirishimy.
– Zapomniałeś? Powiedziałem ci, że mamy dzisiaj imprezę z pracownikami księgarni i skończymy późno, dlatego wracam do siebie. Pamiętasz?
– Ooooch… Czyli to było dzisiaj, ech… – Yokozawaz był pewien, że poinformował go o swoich planach jak należy, ale zdaje się, że Kirishima dostał zaćmienia umysłu.
– Tak to wygląda. Wybacz, że znowu zostawiam Soratę pod twoją opieką.
– Śpi w pokoju Hiyo. Mówiąc o księgarni, masz na myśli Books Marimo? Czy ta laska też tam była?
Yokozawa zmarszczył brwi na tak nieoczekiwane i szczegółowe przesłuchanie. Cała ta sytuacja sprawiała wrażenia, jakby Kirishima przepytywał dziecko, które złamało umówioną godzinę powrotu do domu.
– To nie twoja sprawa… – burknął ostro. Przecież nie mógł mu powiedzieć, że dziewczyna, przed którą był ostrzegany, stała teraz tuż obok niego.
Gdyby wyznał, że jakieś kilkanaście minut temu popijali razem drinki, Kirishima bez wątpienia zarzuciłby mu naiwność. Był tego pewien. A w momencie, kiedy już szykował drobne kłamstwo, Matsumoto zasugerowała z lekkim wahaniem.
– Hmm, może powinnam… zostawić pana na moment?
Pewnie czuła się niezręcznie, myśląc, że przeszkadza w prywatnej rozmowie.
Oczywiście, bez względu na to, jak bardzo Yokozawa starał się ściszać głos, usłyszała niektóre fragmenty ich rozmowy, skoro stała obok. To był najgorszy z możliwych momentów na telefon.
Był wdzięczny za jej propozycję, ale to mogło jedynie pogorszyć sytuację. Walcząc z przemożnym pragnieniem wymasowania sobie skroni, odpowiedział krótko:
– Nie, wszystko w porządku, już prawie skończyłem.
– Zdaje się, że jeszcze trochę poczekamy na pociąg… To ja się czegoś napiję – rzuciła, zerkając w stronę automatów z napojami. Wtedy Kirishima prawdopodobnie ją usłyszał.
– Ta dziewczyna, z którą teraz jesteś, to ona?
– Wracamy w tym samym kierunku. – Nic nie mógł na to poradzić, że brzmiało to jak wymówka.
To prawda, że jechali w tym samym kierunku, ale na stacji każdy pójdzie w swoją stronę, więc to nie tak, że celowo są razem. To pytanie było cholernie denerwujące, a Yokozawa nie miał przecież żadnego powodu, żeby czuć się winnym.
Jednak Kirishima był najwyraźniej bardzo niezadowolony.
– Nie ostrzegałem cię przed tym? Zapomniałeś już, jak ci mówiłem, żebyś jej nie zachęcał?
– Ja… Ja nie zapomniałem. – Głos Yokozawy nieco się załamał, a to głównie przez to, że sytuacja zmierzała dokładnie w kierunku, który przewidział Kirishima. Jeszcze niczego mu nie wyznała, ale była już bardzo blisko. – Nie masz się o co martwić – rzucił ostro.
– Tak się zastanawiam, jesteś całkowicie nieświadomy, co się wokół ciebie dzieje, więc lepiej nic nie mów i nie podejmuj żadnych działań.
– No to co mam robić? Jak mam uważać na coś, czego nie jestem świadomy? – Wściekł się, że został potraktowany jak dziecko. Jego głos stał się jeszcze bardziej szorstki.
– Cóż, mógłbyś zacząć od tego, żeby nie zostawać z nią sam na sam, tak jak ci mówiłem!
– Rany, cholera, aleś ty wkurzający! To nie twoja cholerna sprawa z kim przebywam! Poza tym… – Yokozawa starał się odwrócić sytuację po tak egoistycznym komentarzu Kirishimy. – …ty mi to mówisz?!
Może faktycznie nie był tak ostrożny, jak powinien. Chociaż Kirishima go przed tym ostrzegł, to jednak nie była to wina samego Yokozawy.
Dobrze wiedział, że wokół Kirishimy krążyła masa kobiet, które coś do niego czuły, a on był w stosunku do nich o wiele bardziej przyjazny niż wobec Yokozawy. Nawet zapraszał je na kolacje.
– Nasze sytuacje są kompletnie różne. Niewiele osób traktuje poważnie samotnego ojca, za to wobec ciebie mogą być poważni, jeśli tylko będziesz dla nich miły.
– Nie ma żadnej różnicy. Wiesz, ty też… – wiedział, że jest kilka kobiet, które żywiły poważne uczucia względem Kirishimy, ale za nic nie był w stanie się do tego przyznać.
Uciął wypowiedź w połowie zdania. – Zapomnij o tym. Pociąg zaraz przyjedzie. Rozłączam się.
– Yokozawa…
Zakończył rozmowę, zanim Kirishima skończył zdanie, a potem wyłączył telefon, wsunął go do kieszeni i westchnął głęboko.
Czuł, jakby ostatnio nie robili nic innego, tylko się ze sobą kłócili. Drobne rzeczy, które zazwyczaj im nie przeszkadzały, stały się teraz tak bardzo irytujące, że bezwiednie zaczęły psuć ich wzajemną relację. Byli jak para zbuntowanych nastolatków. Tak… Dokładnie tak wyglądali.
W trakcie, gdy był pochłonięty własnymi myślami, zapowiedziano pociąg.
– Ach… – Nagle przypomniał sobie, że nie był sam. Kiedy rozejrzał się pospiesznie, zobaczył bladą i skruszoną Matsumoto.
– Przepraszam, to nieporozumienie było z mojego powodu…?
Rozdrażnienie w głosie Yokozawy dało jasno do zrozumienia każdemu, który go słuchał, że stoczył słowny pojedynek z osobą po drugiej stronie linii. Nieważne, że stała dość daleko, jednak na całkowicie pustej przestrzeni głos niósł się na tyle dobrze, że nie mogła nie słyszeć ich rozmowy.
Prawdę mówiąc powodem były kwestie, które musieli między sobą wyjaśnić, na co Matsumoto nie miała wpływu w najmniejszym stopniu.
– Przepraszam, że musiałaś się temu przysłuchiwać. Między nami jest tak zawsze, więc o nic się nie martw – rzucił dość niezręczne wyjaśnienia, patrząc na nią przepraszającym wzrokiem.
Chociaż, gdy pomyślał, że faktycznie tak się dzieje cały czas, zaniepokoiła go postawa Kirishimy. Już wcześniej myślał o tym, że jest on przewrażliwiony na punkcie Matsumoto. Nigdy wcześniej partner go tak przed kimś nie ostrzegał.
Dodatkowo Kirishima, który uważał się za dżentelmena, nigdy nie miał problemów z tym, że czasem wracali do domu w towarzystwie którejkolwiek ze współpracownic.
Nie wyobrażał sobie też, żeby Matsumoto w jakikolwiek sposób uraziła Kirishimę, a nawet gdyby, to on był z tych, co kompletnie nie przejmują się takimi rzeczami. Biorąc to wszystko pod uwagę, Yokozawa doszedł do wniosku, że nieświadomie musiał coś zrobić, tylko nie wiedział co.
To kompletnie nie trzymało się kupy i teraz czuł, że bardziej zmaga się z zamętem, jaki ma w głowie, niż z wybuchem gniewu.
– Chyba jednak za dużo wypiłem…
Tak przyjemnie rozmawiało mu się z Okadą na temat książek, że pozwolił sobie wypić nieco więcej niż zwykle. Dodatkowo podkręcane przed Okadę tempo picia było naprawdę szybkie. Chyba powinien powiedzieć dość. To, że czuł się aż tak chory, znaczyło, że powrót do formy trochę mu zajmie.
Innym powodem, przez który wlał w siebie tyle alkoholu, był nikt inny jak Kirishima. Nawet teraz, gdy szukał przyczyny swojego paskudnego nastroju, wciąż nie mógł ostatecznie zdecydować.
Po raz któryś tej nocy westchnął głęboko i wysiadł z windy. Szedł korytarzem do swojego mieszkania, powłócząc nogami, gdy nagle tuż obok jego drzwi zobaczył wysoką postać i instynktownie wziął się w garść.
– Kirishima…
– Witaj w domu. – Kirishima stanął mu na drodze, rozpostarł ramiona i otoczył nimi Yokozawę.
– Cholera, nie strasz mnie tak. Masz pojęcie, która jest godzina? A co, jakbym wziął cię za włamywacza i zadzwonił na policję? Jak chcesz do mnie przyjść, to uprzedzaj.
Nie spodziewał się spotkania z nim jeszcze dzisiejszej nocy, dlatego był bardzo poruszony.
Gdy tak bełkotał i zadawał pytania, Kirishima z westchnieniem powiedział:
– Nie skończyliśmy rozmowy telefonicznej.
– …! – Po tych słowach Yokozawa natychmiast przypomniał sobie, jak wyłączył komórkę. Bardzo tego żałował, a jednocześnie zastanawiał się, dlaczego Kirishima uznał, że jeszcze dzisiaj musi zająć się tą sprawą, jakby to nie mogło poczekać. Odkaszlnął, bo zrobiło się niezręcznie i szybko zmienił temat.
– No cóż, zakładam, że musisz mieć jakiś ważny powód, skoro przyszedłeś, co?
Mimo wszystko podejrzewał, że powodem, dla którego się tu zjawił, była zapewne ich wcześniejsza rozmowa. Jednak Kirishima nie odpowiedział tak, jak się tego spodziewał.
– Chciałem cię tylko zobaczyć.
– Co? Co to ma być, do cholery? Przecież możesz mnie zobaczyć w każdej chwili. Rany, rozumiem, że bez Hiyo czujesz się trochę samotny, ale opanuj się.
– Nie o to mi chodziło.
– To o co? No i masz przecież klucze, prawda? Mogłeś wejść do środka. – Kirishima błagał go o to, więc Yokozawa dał mu zapasowy komplet na urodziny. Zrobił to jednak dość niechętnie.
A mimo to… Kirishima nigdy go nie użył, nawet teraz. W sumie większość czasu spędzali u niego, no i w zasadzie Kirishima nigdy wcześniej nie miał powodu, żeby odwiedzać mieszkanie Yokozawy.
– Czyli… nie miałbyś nic przeciwko, gdybym wszedł?
– Co?
– Nie mógłbym od tak wejść bez zaproszenia, prawda?
– Skoro to ty, to jakoś bardzo mnie to nie rusza. Mniejsza z tym, wejdź do środka.
Jeśli dalej będą tak stać i rozmawiać, to jego sąsiedzi zaczną narzekać. Otworzył drzwi i zaprosił kochanka do środka. Powietrze w mieszkaniu, które cały dzień było zamknięte, było ciepłe i ciężkie.
Kirishima zdjął buty z nadzwyczaj ponurą miną. Yokozawa widział go tak powściągliwego po raz pierwszy w życiu. Nie wiedział, jak najlepiej zacząć rozmowę, dlatego wybrał komentarz niewinnie neutralny.
– Zaraz włączę klimatyzację.
– Dobrze.
– Chcesz coś do picia?
– Nie, dziękuję.
– …
Yokozawa nie był w stanie odczytać intencji Kirishimy. Nawet chwilę wcześniej, kiedy udzielał mu zdawkowych odpowiedzi, które jedynie wzmagały uczucie napięcia, to zdecydowanie nigdy tak otwarcie nie wyrażał niezadowolenia jak teraz.
Dystans między nimi, w tej ciszy, był nie do wytrzymania. Yokozawa otworzył lodówkę, wyjął herbatę jęczmienną, nalał sobie do szklanki i jednym haustem ją wypił, próbując stłumić alkoholowy rausz.
Kątem oka spoglądał na Kirishimę, który rozglądał się po mieszkaniu, gdyż był tu po raz pierwszy. Kiedyś, jak Kirishima przywiózł go do domu, po wizycie Soraty w lecznicy, to czekał na niego w samochodzie. To trochę nieprzyjemne uczucie, kiedy prywatna przestrzeń była tak bacznie lustrowana. Na szczęscie w pomieszczeniu nie było nic, co mogłoby go wprawić w zakłopotanie.
– Twoje mieszkanie jest strasznie puste.
– Jedyne, co robię po powrocie do domu, to kładę się spać. Do tego wystarczy to, co mam.
W powieściach często przedstawiano ponure pomieszczenia tak puste, że można je pomylić z pokojami wystawowymi. Jednak mieszkanie Yokozawy było jeszcze gorsze.
W jego sypialni znajdowała się jedynie biblioteczka i łóżko, a w salonie był niski stół, telewizor i legowisko Soraty.
– Może jednak powinieneś zamieszkać z nami? W końcu Sorata już się tam zadomowił.
– Oszalałeś? Nie mogę tego zrobić. Gdybym się zgodził, to musiałbym powiadomić firmę o nowym adresie. No i co powiedziałbym rodzicom?
Chociaż spędzał u Kirishimy większość czasu, to byłoby dość ciężko choćby zasugerować, że razem mieszkają. Bo od razu pojawiłby się problem, jak to wytłumaczyć ludziom z najbliższego otoczenia. Do tego dochodziła jeszcze kwestia uczuć Yokozawy, która była dość ciężka w tej materii. Gdyby byli dwójką osób przeciwnej płci, prawdopodobnie nie byłoby żadnych niepokojących i drażliwych kwestii, o które musieliby się martwić. Jeśli Kirishima umawiałby się z kobietą, to mógłby nawet rozważać możliwość ponownego ożenku.
– Och, tak… Chyba tak… – wymamrotał Kirishima niemal sam do siebie, po czym wysunął krzesło spod stołu i od niechcenia na nim usiadł. Nie mogąc stać bez przerwy w kuchni, Yokozawa usiadł naprzeciwko niego.
Takano zawsze siedział na tym miejscu i głaskał Soratę, którego trzymał na kolanach. Tak zwykle czekał, aż Yokozawa skończy gotować obiad, a kiedy posiłek był gotowy, to od razu lądował na stole.
– „S”. Czyli to tam zawsze spał Sorata?
– Przeważnie, chociaż zimą przenosił się do mojego łóżka.
– Mimo że ma charakterek, to nawet on czasem był w potrzebie.
– Takie właśnie są koty.
– On jest tsundere, jak ty.
– Kogo nazywasz tsundere?!
Czy Kirishima naprawdę zamierzał ciągnąć tę bezsensowną rozmowę? Yokozawa był coraz bardziej poirytowany sposobem, w jaki Kirishima unika właściwego tematu.
Nagle partner zadał zaskakujące pytanie:
– Co o mnie myślisz?
– Co ja… Dlaczego akurat teraz pytasz mnie o coś takiego?
– To kiedy powinienem o to zapytać? Rozmawiamy jedynie o Hiyori, Soracie i pracy. Pamiętasz, kiedy ostatnio rozmawialiśmy o nas?
– To jest…
Prawie nigdy nie rozmawiali o tym, co było między nimi. Yokozawa tłumaczył to tym, że zwyczajnie nie mają nic do omówienia, ale tak naprawdę starał się unikać tego tematu przez zawstydzenie i niepewność. Nie miał odwagi nawet zacząć rozmowy na ten temat. Dlatego uciekał w bezpieczne sfery i mówił o Hiyori lub Soracie.
I to nie tak, że nie chciał dowiedzieć się czegoś więcej o Kirishimie. Wręcz przeciwnie – było mnóstwo pytań, które chciałby mu zadać.
O jego urodzinach dowiedział się tylko przez zwykły zbieg okoliczności, a o innych ważnych datach w jego życiu nie miał pojęcia. Jego podwładni prawdopodobnie znali go lepiej niż Yokozawa.
Jednak zanim spróbowałby zdobyć informacje, musiałby nauczyć się czegoś, a dokładnie tego, czemu nie był w stanie sprostać, bo w gardle pojawiała mu się od razu wielka klucha. Musiałby stawić czoła Kirishimie.
Po tych słowach Yokozawa był całkowicie zagubiony. Mimo tego zaczął:
– Ale… Nie o tym chciałeś porozmawiać, prawda? Jeśli chcesz kontynuować naszą wcześniejszą rozmowę, to po prostu to zrób.
– Tak, chyba masz rację.
– Chyba? – Przebieg rozmowy sprawił, że Yokozawa był coraz bardziej wściekły.
Czyli że co? On teraz zamierza unikać tamtego tematu?!
Jego rozdrażnienie osiągnęło limit.
– W porządku. Nie wiem dlaczego, ale chyba miałeś jakiś problem z tym, że wracałem do domu razem z tą dziewczyną? Ale jaki byłby sens wracania osobno, skoro jechaliśmy w tym samym kierunku?
– Masz rację.
– Ty bez przerwy wychodzisz się napić z koleżankami z biura, prawda? Więc dlaczego, do cholery, jesteś o to na mnie wkurzony?
– Nie jestem na ciebie wkurzony.
– Czyli mam rozumieć, że mi nie ufasz?
Po tej ripoście oczy Kirishimy otworzyły się szeroko, a wzrok stał się mętny. Słowa, które wymówił, brzmiały niczym wymówka.
– Nigdy nie… powiedziałem, że ci nie ufam…
– A jednak to tak, jakbyś to robił! Jeśli chodzi o ciebie, to… – Yokozawa przełknął dalsze słowa. Nie chciał w tej chwili ujawniać swoich uczuć i zwalczył chęć uwolnienia swych wszystkich frustracji.
Bez względu na to, jak ten facet go traktował, i jak jego życie wywróciło się do góry nogami, to ufał Kirishimie, ponieważ to był on. A mimo to, sam w zamian został obdarowany brakiem zaufania.
Gdy siedzieli tak naprzeciw siebie, Yokozawa przeraził się, że powie coś, w co i tak Kirishima nie uwierzy. Wstał i odwrócił się do niego plecami.
– Yokozawa...
– Nie dotykaj mnie. – Odepchnął dłoń, która spoczęła na jego ramieniu, tylko po to, by w zamian znaleźć się w mocnym uścisku. Został siłą odwrócony przez kochanka.
Już otworzył usta, by zaprotestować przeciwko takim działaniom, ale zamiast tego przełknął ślinę na widok przenikliwego spojrzenia, z jakim się spotkał.
Kirishima wykorzystał ten moment, wyciągnął ręce i chwycił go za klapy marynarki, przyciągając do siebie. Tak zapalczywe działanie spowodowało, że ich zęby zderzyły się, a Yokozawa mógł jedynie wytrzeszczyć oczy, podczas gdy Kirishima wymusił na nim pocałunek.
W trakcie tego nagłego ataku zatrzymały się wszystkie procesy myślowe w jego głowie, ale gdy język wdarł mu się w usta, świadomość wróciła.
Ich języki splatały się razem, wywołując falę dreszczy, ale gniew Yokozawy przewyższył wszystko. Wściekły, że Kirishima specjalnie zamknął mu usta pocałunkiem, ugryzł go w wargę i odepchnął od siebie.
– Przestań!
– …!
Kirishima wytarł krew z wargi wierzchem dłoni. Wpatrując się w podłogę, pozostawił Yokozawę niezdolnego, by określić, jaki był teraz wyraz twarzy jego partnera. Czuł w ustach metaliczny posmak.
– Wyjdź… – Groźba ukryta w głosie Yokozawy zaskoczyła nawet jego samego. – Wynoś się stąd! – krzyknął do Kirishimy, który stał w milczeniu i odwrócił się od niego.
Jeśli pozwoli mu teraz odejść, bez wątpienia będzie tego żałował. Ale chociaż o tym wiedział, to nie był w stanie zmusić się do odkręcenia wypowiedzianych słów.
Po dość długim milczeniu Kirishima odezwał się cicho:
– W porządku… Odejdę. Zajmę się Soratą, dlatego o nic się nie martw.
Cała żarliwość, jaką okazał w pocałunku, gdzieś przepadła, dlatego Yokozawa zastanawiał się, o co, do diabła, chodzi. Dlaczego czuje się jeszcze bardziej zrozpaczony i zmieszany niepewnością Kirishimy?
Po chwili usłyszał kroki, a następnie szczęk otwieranych drzwi i trzask, gdy się zamykały.
Znowu to zrobił… Gdy tylko został sam, ogarnął go żal.
Dlaczego… Dlaczego nigdy nie jest w stanie powiedzieć tego, co czuje?
– Nie jestem już pieprzonym nastolatkiem…
Wręcz przeciwnie, małolat pewnie dałby radę lepiej wyrazić swoje uczucia. Gdy człowiek dorasta, coraz ważniejsze staje się utrzymanie pozorów, że jest się pewnym siebie oraz zachowanie twarzy. Wtedy ciężko stwierdzić, co jest, a co nie jest prawdziwym uczuciem.
Nie chciał się kłócić, chciał żeby on tylko zrozumiał. A to wtedy… Może to było najtrudniejsze pytanie, jakie zadał.
– Szlag! – przeklął siarczyście i zacisnął dłonie w pięści tak mocno, że poczuł wbijające się w nie paznokcie.
– Cholera. Z moim żołądkiem nadal jest kiepsko…
Yokozawa szedł pod górę w stronę biura, masując brzuch, który bardzo go bolał. Przez cały ranek niebo było zachmurzone, co dawało wytchnienie od palących promieni słońca, które musieli znosić przez kilka ostatnich dni. Jednak wilgotność powietrza była tak duża, że miało się wrażenie, że powietrze przykleja się do skóry.
Od ostatniego piątku mieli z Kirishimą ciche dni. Yokozawa zawstydzony i pełen niepokoju trzymał się z dala od mieszkania kochanka. Szczęściem w nieszczęściu było to, że Hiyori przebywała teraz u swoich dziadków. Nie chciał, żeby się dowiedziała o ich kłótni. Nie chciał też stosować banalnych wymówek. Zastanawiał się, czy nie zabrać Soraty i nie przywieźć go do swojego mieszkania. Ale musiałby wtedy pójść do Kirishimy. Jednak uznał, że Sorata zostanie, gdzie jest, bo to będzie dla niego mniej stresujące niż mieszkanie z Yokozawą i jego rozdrażnieniem.
Był wściekły na samolubne słowa Kirishimy, które od niego usłyszał. Ale teraz, gdy trochę czasu już minęło i zdążył ochłonąć, spróbował postawić się na miejscu kochanka i był w stanie zrozumieć, jak on mógł się wtedy czuć.
Przecież on sam był wściekły, kiedy widział, jak Kirishima wychodził na drinka z kobietami. A już doprowadzało go do białej gorączki, gdy stwierdzał, że nikt nie będzie poważnie traktował samotnego ojca. Niezależnie od wszystkiego, każdy by chciał, żeby jego partner był bardziej ostrożny w kontaktach z innymi.
Obiektywne spojrzenie na samego siebie dla każdego jest trudne i to normalne, że można się wściec, jeśli ktoś nie posłucha twojego ostrzeżenia. Kirishima zapewne uważał, że Yokozawie faktycznie coś zagraża, a tak spora różnica wieku była też powodem w różnicy zdobytych doświadczeń życiowych. Ale on nadal desperacko chciał, żeby Kirishima mu zaufał.
Ale ten temat… wymagał poważnej rozmowy. A im więcej czasu mijało, tym rósł dystans między nimi, co przerażało Yokozawę. Mimo to nie mógł się zmusić, żeby wykonać pierwszy krok.
– Rany, jestem całkowicie zbity z tropu.
Zawsze stawał się kompletnym tchórzem w konfrontacji z osobą, którą kochał, i najwyraźniej dość mocno się zaangażował w uczucie do Kirishimy.
Być może było dokładnie tak, jak mu kiedyś powiedział – że łatwo uzależnia się od innych. Im bardziej kogoś potrzebował, tym mocniej go pragnął, i chociaż nie był w stanie całym sobą zaakceptować tych uczuć, wciąż ich rozpaczliwie szukał, by poczuć się pewnie.
Jednak jego uczucia do Kirishimy były czymś więcej. Nigdy by się nie spodziewał, że w jego wieku serce zabije mu tak szybko, jak nigdy przedtem, i że poczuje z tego powodu tak ogromne szczęście. Wszystkie jego poprzednie związki były dość bolesne. Wzmagały w nim chęć posiadania i podsycały wrogość, ostatecznie pozbawiając go opanowania.
A przecież towarzystwo Kirishimy było zabawne, chociaż może wynikało to głównie z tego, że byli dobrymi przyjaciółmi. Teraz, gdy niczym demon poddany egzorcyzmom potrafił na spokojnie ocenić sytuację, możliwe, że ta miłość… z góry była skazana na niepowodzenie.
– Och, Yokozawa! Witamy, witamy!
– O co chodzi, coś się stało?
Gdy tylko został zauważony przez pracowników stojących przed wejściem, zrobiło się dziwnie. A dziewczyny z recepcji rzucały mu ostrożne spojrzenia.
To… mu coś przypominało. Bez wątpienia krążyła o nim jakaś niesmaczna plotka. W głębi duszy miał nadzieję, że nie było to nic strasznego.
Jak tylko dotrze do biura, musi wziąć lek na żołądek. Westchnął i ustawił się w kolejce do windy. Kilku redaktorów stojących przed nim rozmawiało dość głośno, dzięki czemu słyszał każdy szczegół.
– Słyszałeś, że Yokozawa został przyłapany na schadzce z kobietą?! Wygląda na to, że wrócił do domu z jedną z półetatowych pracownic z księgarni!
– Poważnie?! Jeśli dziewczyna pracuje w niepełnym wymiarze godzin, to musi być studentką, prawda? Człowieku, handlowcom to się powodzi, że trafiają im się takie spotkania.
Przez ich dociekliwą rozmowę Yokozawa doświadczył deja vu i jego zmarszczka na czole zrobiła się naprawdę głęboka. Mimo to nadal w ciszy przysłuchiwał się ich rozmowie.
– Tak, właśnie, ona studiuje na uniwerku! I jest naprawdę urocza. Yokozawa jest taki zasadniczy, ale nie można go nie doceniać, ech!
Na początku uważał, że to śmieszne, ale jeśli nie wyjaśni tego nieporozumienia od razu, to na pewno pojawią się kolejne plotki.
– Nie wróciłem z nią do domu. Zwyczajnie byliśmy na imprezie, gdzie podziękowaliśmy za pomoc podczas spotkania autorskiego. A że mieszkamy w tej samej okolicy, to wracaliśmy razem.
– Ech, Yokozawa! – Obaj zbledli, gdy nagle musieli stawić mu czoła.
Rzucił im chłodne, wyrachowane spojrzenie i zapytał:
– Jeszcze jakieś pytania?
– Nie, już wszystko jasne! Och, właśnie sobie przypomniałem, że chciałem iść dziś schodami! Czuję, że ostatnio mięśnie mi sflaczały.
– Och, pójdę z tobą, bo trochę mi się przytyło!
Z wymuszonym śmiechem obaj odwrócili się i ruszyli w przeciwnym kierunku.
– Hej, ale winda już przyjechała!
– To świetnie, zatem możesz śmiało nią jechać! – Uciekli speszeni w kierunku schodów. Nie sądził, żeby mieli jaja i dalej rozpowiadali coś, co ich samych wprawiło w takie zakłopotanie. Mimo to ten temat mógł być już na ustach całego biura.
Gdyby jednak za bardzo próbował się usprawiedliwiać, to na pewno zachęciłoby to tylko do dalszych plotek. Zdaje się, że będzie musiał poczekać, aż ta cała gorączka minie.
– Cholera. Kto rozpuścił tę plotkę?
Nawet jeśli ktoś zobaczył, jak idzie razem z Matsumoto, to przecież niemożliwe, żeby mógł stwierdzić, kim ona jest.
A to oznacza, że ktoś puścił famę. W całej firmie byli tylko dwaj podejrzani, którzy mogliby to zrobić.
Wjechał windą na swoje piętro i skierował się do biura, gdy nagle jeden z podejrzanych zawołał beztrosko:
– Ach, pan Yokozawa! Ktoś tu od samego rana jest tematem wszystkich plotek…
– Chodź ze mną na chwilę.
– Ech? Co? – To, że koleś wydawał się tym faktem zakłopotany, wkurzyło Yokozawę jeszcze bardziej. Zaciągnął Henmiego do aneksu kuchennego i przystąpił do przesłuchania dość już przestraszonego mężczyzny.
– Co powiedziałeś?
– Co… Co pan ma na myśli?
Głos Yokozawy obniżył się na tę dość lakoniczną odpowiedź Henmiego.
– Nie zgrywaj głupka. Dobrze wiesz, o czym mówię. To ty rozpuściłeś plotkę?
– Oczywiście, że nie! Nigdy bym tego nie zrobił!
Nie umknęło uwadze Yokozawy, jak wyraz twarzy Henmiego zesztywniał na chwilę.
– Jesteś pewien? – syknął, przeszywając podwładnego wzrokiem.
– Jestem! Tylko… Kiedy kilka dziewczyn z działu edycji zapytało, z kim pojechał pan do domu, to powiedziałem, że z dziewczyną pracującą w Books Marimo i... Aaaał!
Zanim Henmi skończył mówić, Yokozawa sprzedał mu kuksańca w głowę. Chociaż faktycznie może i nie rozpoczął plotek, to było jasne, że skoro tylko wspomniał o tym choć jednej osobie, fama rozprzestrzeniła się lawinowo na całą firmę.
– Więc to jednak ty! Cholera by cię, żeby wywinąć mi taki numer…
– Powiedziałem tylko prawdę!
Yokozawa odwrócił swój lodowaty wzrok od Henmiego i poczochrał go po głowie, próbując znaleźć dla niego usprawiedliwienie.
– Czy możesz tak szczerze powiedzieć, że sam nie byłeś choć trochę ciekawy?
– Ech, cóż… – Z uwagi na fakt, jak przebierał oczyma, zapewnie nie mógł całkowicie zaprzeczyć zarzutom Yokozawy. Faktycznie, ta nieumiejętność kłamania była czymś, co Yokozawa u niego lubił, ale w chwilach takich jak ta jego irytacja przewyższała podziw.
– W najbliższych dniach zamierzam wysłać do wszystkich w firmie maila z twoim najgłębszym i najmroczniejszym sekretem.
– Hej, proszę tego nie robić! Żartuje pan, prawda?!
– Kto wie? – Oczywiście, że żartował, ale pozwolił mu myśleć, że taka właśnie będzie jego zemsta. Wiedział, że to dziecinada, ale nie chciał, żeby mu to tak całkiem uszło na sucho.
– Co… Co ma pan na myśli, mówiąc o moim najgłębszym i najmroczniejszym sekrecie?!
– Gdybym ci powiedział, to cała zabawa straciłaby sens.
– Prawdę mówiąc, nie znał żadnego sekretu Henmiego, ale każdy miał jedną lub dwie rzeczy, które chciałby ukryć przed innymi. A jeśli powiesz komuś, że znasz jego sekret, to on już sobie dopowie, co to mogłoby być.
To prawdopodobnie pod wpływem Kirishimy zaczął ostatnio dokuczać Henmiemu. Może coraz bardziej zaczynał być pod jego wpływem, przez to, że spędzał z nim tyle czasu?
Zostawiwszy Henmiego w aneksie kuchennym, gdzie chłopak poprawiał swoją fryzurę, Yokozawa szedł już w kierunku swojego biurka. Nagle wpadł na przełożonego, który właśnie wyszedł ze spotkania i wyglądał jak siedem nieszczęść.
– Coś się stało? Tak wcześnie skończyliście? – Od chwili rozpoczęcia spotkania minęło dopiero pół godziny, choć według harmonogramu powinno trwać o wiele dłużej. Coś musiało się zdarzyć.
– Nic się nie stało. Sam nie wiem, o co chodzi, wszyscy jesteśmy zaskoczeni. Kirishima ma dzisiaj naprawdę paskudny nastrój. Ostatnio byłeś z nim dość blisko, prawda? Nie domyślasz się, o co może chodzić?
Zadrżał, gdy nazwisko Kirishimy padło w rozmowie.
– Ależ skąd. Nie mam pojęcia. – Chociaż tak właściwie to miał pewien trop, ale za nic na świecie nie mógłby powiedzieć, że powodem mogła być ich kłótnia.
Czyli Kirishima był w tak okropnym humorze, że zaczęli to zauważać wszyscy wokół niego. To musiała być poważna sprawa i zapewne dlatego przełożony Yokozawy był tak zszokowany podczas prezentacji.
– Zdaje się, że jest naprawdę na krawędzi. A mnie aż brzuch rozbolał. Teraz muszę chodzić na paluszkach wokół tego faceta. Miałeś jakieś lekarstwa u siebie w biurku, prawda? Mógłbyś mi coś dać?
– Och, jasne. – Otworzył szufladę i przejrzał leki na żołądek, które miał pod ręką. Gdy już tam zajrzał, wrzucił do kieszeni lekarstwo dla siebie i miał nadzieję, że nie zapomni go później zażyć.
– A jak zakończyło się spotkanie? Miałeś na nim przedstawić tę propozycję, prawda?
– Och, poszło idealnie. Wszystko udało nam się omówić szybciej niż zwykle. To chyba przez to, że każdy był w nastroju: „nie wywołuj wilka z lasu” i nikt nie prowokował zamieszania.
– Ach, czyli to dlatego tak szybko wam poszło. – To fantastycznie, że główny punk programu przeszedł, a jednak Yokozawa nie mógł się przestać martwić nastawieniem Kirishimy. Było bardzo prawdopodobne, że to on wywołał jego zły nastrój i frustracje. Czuł się tak bardzo za to odpowiedzialny, że aż poczuł ból w klatce piersiowej.
– Coś się stało? Jest pan tak śmiertelnie poważny – zapytał zaniepokojony Henmi, który właśnie do niego podszedł.
Zdawało się, jakby chwilę wcześniej wcale nie był wytrącony z równowagi. Yokozawa szczerze mu zazdrościł tej zdolności przełączania nastrojów.
– Zdaje się, że spotkanie przeszło nad wyraz korzystnie.
– Poważnie?! To wspaniale! W takim razie, dlaczego tak pan wygląda?
– Mnie nie pytaj… – Tego mu jeszcze brakowało, żeby wszystko wyjaśniać, dlatego zamierzał udać się w stronę aneksu kuchennego. A myśl o Kirishimie jeszcze bardziej go dobijała.
– Pójdę wziąć lekarstwo – powiedział ich przełożony, pochylając się nieco do przodu, gdy złapał się za bolący brzuch.
Potem wyszedł z pokoju. To musiało być bardzo stresujące spotkanie.
– Hej, co się z wami wszystkimi dzieje?! – Henmi z rozgoryczeniem wyraził swoje niezadowolenie, gdy został opuszczony przez wszystkich.
Zeszło mu trochę czasu na zabawie z Soratą, a kot najwyraźniej zadomowił się tu na dobre. Minęła dwudziesta druga, a Kirishima ciągle nie wracał.
Musieli dzisiaj poważnie porozmawiać. Yokozawa przygotował się na to i zaraz po pracy przyszedł do Kirishimy, ponieważ nie był w stanie dopaść go w biurze. Kilkakrotnie zaglądał do redakcji, próbując trafić na odpowiedni moment na rozmowę, ale nie był w stanie zmusić się, by tam wejść, zwłaszcza, że Kirishima wydawał się bardzo zajęty. Dlatego zrezygnował.
Sam siebie próbował przekonać, że czas już minął, ale gdyby naprawdę chciał, to mógłby do niego zadzwonić. Bez wzglądu na to, jak bardzo Kirishima był zapracowany, to nawet on musiał czasem zrobić sobie przerwę i, na przykład, Yokozawa mógł zaprosić go na kolację, oczywiście gdyby tylko chciał.
Ale tym, co go powstrzymywało, był strach, że znów na siebie naskoczą, jak wtedy. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak mało trzeba, żeby wyprowadzić go z równowagi, a szczególnie, jeśli w grę wchodził Kirishima. Wtedy już zupełnie tracił zdolność logicznego myślenia.
Pierwszą rzeczą do przedyskutowania… było to, co zdarzyło się w piątek. Zapewne soczyste plotki, które Henmi nieopatrznie rozsiał, dotarły także do Kirishimy. Gdyby wyciągnął mylne wnioski, to Yokozawa musiałby to wyjaśnić… i wyznać, o czym rozmawiał z Matsumoto tamtego wieczoru.
W głowie miał przygotowaną całą rozmowę, dopracowaną jak na prezentację, bo chciał mieć pewność, że wszystko przebiegnie tak sprawnie, jak to tylko możliwe. Oczywiście nie mógł przewidzieć tego, co pomyśli Kirishima, przez co wszystko mogło się nieco skomplikować. Gdyby był w stanie obiektywnie podejść do tej sytuacji, to mógłby coś wymyślić na poczekaniu. Póki co powtarzał sobie wszystko w myślach, bo to naprawdę nie było dla niego łatwe.
Nie znał niektórych stron Kirishimy i nie miał pojęcia, jak wściekły był teraz. Być może był zmęczony pracą i nie miał ochoty na żadną irytującą dyskusję. Może Yokozawa powinien z tym poczekać, aż emocje opadną jeszcze bardziej? Ale im więcej o tym myślał, tym cała sytuacja wydawała się bardziej zagmatwana.
– Pewnie nie wiesz, jakie miał plany, prawda? – Yokozawa naprawdę musiał być zestresowany, skoro zadawał pytania komuś, od kogo nie mógł otrzymać odpowiedzi.
Po kilku minutach wpatrywania się w Soratę, kot wskoczył na swoją małą poduszeczkę i zwinął się w kłębek, by odpocząć.
Gdy Hiyori była w domu, Kirishima bez względu na to, jak bardzo był zawalony pracą, zawsze starał się wrócić o określonej porze. Ale dzisiaj nie miał żadnego powodu, żeby się spieszyć. Możliwe, że planował zostać w pracy przez całą noc. Yokozawa pomyślał, żeby zrobić kolację, ale jeśli okazałoby się, że Kirishima już jadł, to tylko zmarnowałby składniki. Nie miał ochoty gotować dla jednej osoby, dlatego usiadł i włączył telewizor. Zaczął oglądać pewien film, ale nie rozumiał fabuły, bo zaczął go oglądać od połowy. Dodatkowo żaden z bohaterów nie zrobił na nim wrażenia. Chwycił za pilot i przełączył na wiadomości.
Gdy spiker przypomniał widzom, że jest już dwudziesta trzecia, Yokozawa westchną cicho.
– Chyba czas wracać do domu…
Po tym, jak się tyle naczekał, powoli podniósł się z miejsca. Było zbyt wiele tematów do omówienia, a Kirishima, jeśli by wrócił tak późno do domu, to byłby zbyt wykończony, żeby znaleźć jeszcze czas na rozmowę. Yokozawa musiał zaraz wyjść, aby zdążyć złapać pociąg. Nie był w stanie uspokoić się na tyle, żeby spędzić noc w tym mieszkaniu, zwłaszcza gdy nie było w nim jego właściciela.
– Przepraszam, Sorata, dzisiaj wracam do siebie. Dasz sobie radę?
Gdy padło jego imię, kot podniósł główkę, a po chwili znowu zamknął oczy. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Zapewne było mu tu teraz o wiele wygodniej niż za czasów, gdy mieszkał z Yokozawą.
– Tak, wyglądasz bardzo dobrze… – rzucił z gorzkim uśmiechem, po czym zabrał teczkę leżącą na stole.
Specjalnie zwlekał z wyjściem i wszystkie czynności wykonywał bardzo powoli. A to dlatego, że nadal miał nadzieję, że Kirishima pojawi się w ostatniej chwili. I nawet jeśli nie byliby w stanie dzisiaj poważnie porozmawiać, to przynajmniej chciał go zobaczyć.
Ale nie natknął się na niego ani na korytarzu, ani w windzie. Kiedy wyszedł na zewnątrz budynku, odwrócił się i spojrzał na okna Kirishimy, a potem, drapiąc się po głowie, ruszył w stronę stacji. I w tej właśnie chwili na jego policzek spadła zimna kropla.
– Deszcz…?
Przez chwilę myślał, że to jego wyobraźnia, gdy nagle kolejna kropla spadła mu na dłoń. Spojrzał w górę i ciepły południowy wiatr zatańczył wokół niego. W wiadomościach mówili, że jutro rozpęta się burza, ale zdaje się, że chmury nie miały zamiaru czekać do świtu.
– Takie moje gówniane szczęście, ech.
Dlaczego akurat teraz musiało zacząć padać? Chciał już wystąpić przeciw niebiosom, ale to zdawało się być daremne. Nie mógł wracać bez parasola, ale też nie był w stanie zmusić się, by wrócić z powrotem do mieszkania Kirishimy. Prawdopodobnie tylko trochę pokropi, a jeśli się pospieszy, to uda mu się wrócić do domu, zanim naprawdę zacznie lać.
– Nic na to nie poradzę… – mruknął do siebie, spoglądając na zarys buta na asfalcie, zanim zrobił się wystarczająco mokry, że zmienił kolor.
Zdawało się, że deszcz towarzyszył mu zawsze podczas dni, kiedy czuł się zrozpaczony.
Taka karma. Z tą myślą rysującą się w jego umyśle ruszył w kierunku stacji.
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Sally
Korekta: Sally
Komentarze
Prześlij komentarz