Counterattack [PL] - Rozdział 240: Bliźniaki

 

    Chi Jiali zamknęła notatki ojca, schowała je pod pachę i poszła na górę. Chi Yuan stał przy oknie w swojej sypialni i w milczeniu wyglądał na zewnątrz.
    Na podłodze leżała torba, w której były przekąski. Przyniósł je Chi Cheng dla swoich siostrzeńców, ale Chi Yuan je przejął.
    – Czyli przejmujesz się siostrzeńcami – mruknął pod nosem i zatopił się w myślach o synu, który się żeni, ma dzieci i wokół siebie szczęśliwą rodzinę. Z tej błogiej zadumy wyrwał go głos córki:
    – Tato, to co o nim napisałeś, jest kompletnie niespójne.
    Chi Yuan odwrócił głowę i zobaczył wściekłą twarz Chi Jiali.
    – O co ci chodzi?
    Chi Jiali otworzyła teczkę dotyczącą Wu Suo Weia i znalazła fragment, którym się zasugerowała, a potem notatkę korygującą ten zapis.
    – Które dane są prawidłowe? – zapytała oburzona kobieta.
    – Oczywiście, że te późniejsze.
    – Skupiłam się na tych początkowych.
    Ojciec spojrzał na nią z wyrzutem.
    – Nie podeszłaś do tego na poważnie. Mogłaś najpierw przeczytać całość, wtedy nie popełniłabyś błędu.
    – Skoro twoje poprzednie zapiski są nieaktualne, to mogłeś je skreślić albo wyrwać kartkę. A tak wprowadziłeś mnie w błąd.
    – Zostawiłem wszystko jak jest, bo dzięki temu proces zrozumienia jego charakteru będzie skuteczniejszy.
    Gdy tak się kłócili, usłyszeli na dole głos Quana.
    – Dziadku, szukaj nas.
    Chi Yuan przerwał rozmowę i ruszył na dół, by znaleźć wnuka ukrywającego się pod stołem. Zauważył go od razu, gdy tylko wszedł do salonu, ale zanim go znalazł, zaglądnął w kilka miejsc. A słysząc chichot chłopca wiedział, że sprawił mu tym ogromną radość. W końcu, gdy znalazł Quana, obaj zaczęli się śmiać. Przykucnął i wziął chłopca na ręce. Quan śmiejąc się, powiedział po angielsku:
    – Dziadek jest powolny, dopiero teraz mnie znalazł.
    Chi Yuan dał mu buziaka, a widząc to, Chi Jiali przewróciła oczami. Teraz Chi Yuan musiał znaleźć Duana, co było o wiele trudniejsze. Jeśli chłopiec chował się w ciemnych miejscach, naprawdę ciężko było go znaleźć. Chcąc jemu też sprawić radość, szukał w go w różnych zakamarkach, wzdychając z rozczarowania. W końcu postanowił go znaleźć i ruszył w stronę miejsca, które wytypował na idealną kryjówkę dla wnuka. Niestety tam go nie było. Zaczął się rozglądać czekając, aż Duan się poruszy. Jednak nigdzie go nie było.
    Chi Yuan włączył wszystkie światła i zaczął przeszukiwać wszystkie zakamarki z coraz większym niepokojem. Po chwili zaczął wołać Duana. Mały Quan biegał za nim i krzyczał:
    – Dziadku, nie możesz go wołać, musisz go znaleźć.
    Chi Yuan poklepał go po ramieniu i powiedział:
    – Quan, powiedz dziadkowi, gdzie jest ulubiona kryjówka twojego brata.
    – Nie powiem.
    – Jeśli nie powiesz, twój brat zginie.
    Przerażony chłopiec zrobił wielkie oczy i pokazał palcem na jedną ze ścian.
    – Tam, po drugiej stronie pod ścianą. Tam się lubi chować.
    Chi Yuan usłyszał szmer i szybko tam pobiegł. W sumie tam jeszcze nie szukał, ale co gorsza, Duana też tam nie było, za to nadepnął w pieluchę, z której wypłynęło coś brązowego.
    – To moja pielucha, którą zdjąłem w południe. To kara za nieprzestrzeganie zasad.
    Po chwili do poszukiwań chłopca dołączyły Chi Jiali i Zhong Wenyu, a chwilę później ochroniarze i nianie. Szukali w domu i na zewnątrz, przeszukali każde piętro. W ogrodzie przeszukano każde drzewo i krzak. Chi Jiali była bardzo zdenerwowana.
    – Jak mogłeś zgubić dziecko podczas zabawy. Jesteś taki… taki…
    – Jak my go znajdziemy? On ma taką ciemną skórę! – żaliła się Zhong Wenyu. Chi Yuan spojrzał na żonę i córkę z poważą miną i nie odezwał się ani słowem. Chi Jiali nie była w stanie się uspokoić.
    – Przecież prosiłam, żebyś ich pilnował. Powiedz, Duan był w domu po wyjściu Chi Chenga? – Chi Jiali dowiedziała się, że jej brat wpadł na chwilę podczas jej nieobecności i przyniósł przekąski dla jej synów.
    Do pokoju weszło dwóch strażników, którzy usłyszeli to pytanie.
    – Chi Cheng wyszedł dosłownie chwilę temu – powiedział jeden z ochroniarzy.
    – Był sam?
    – Tak – odpowiedział strażnik.
    – Jesteście tego pewni? – zapytała Zhong Wenyu.
    Ochroniarze spojrzeli po sobie i zaczęli się zastanawiać. Zdenerwowana Chi Jiali przerwała ich zadumę.
    – Co zrobił mój brat, gdy wszedł do domu?
    – Przykucnął, trzymając dwie duże torby z przekąskami i mówił coś do siebie.
    – Mówił coś do siebie? – Kobieta była wściekła podejrzewając, że ochroniarze w ciemności nie zauważyli jej synka, przez co omal nie wyszła z siebie.
    – Nie słyszeliśmy krzyku małego panicza. Gdybyśmy go usłyszeli, natychmiast byśmy zareagowali.
    – Jak mógł krzyczeć, skoro miał przed sobą przekąski?
    Chi Jiali była wściekła, bo widziała w sypialni ojca tylko jedną torbę przekąsek i zastanawiała się, czy jej rodzony brat byłby na tyle szalony, żeby porwać jej syna.
    Zhong Wenyu wtrąciła się do dyskusji:
    – Skoro Cheng niedawno wyszedł, może go dogonimy?
    Chi Yuan jak dotąd milczał, ale kiedy pojawił się temat Chi Chenga, złapał się za głowę.
    – Co? Fakt. Pojadę za nim i go dogonię. Będę w jego domu przed nim.
    Chi Jiali rzuciła ojcu spojrzenie pełne wściekłości.
    – Teraz? Świetnie. Sądzisz, że go dogonisz? Niby jak? Podobno masz jechać do pracy!
    Chi Yuan poczuł się dotknięty do żywego tym komentarzem, odwrócił się i wyszedł nadąsany.
    – Odzyskam mojego wnuka.
    Zhong Wenyu pobiegła za nim.
    – Znowu pokłócisz się z Chengiem. W ten sposób nie odzyskasz Duana. Ukryje go u swoich przyjaciół. Ja do niego pojadę. Potrafię poradzić sobie z jego temperamentem.
    – Dość! – krzyknęła Chi Jiali. – Wy tu zostańcie i kłóćcie się dalej. Nie ufam żadnemu z was. Sama do niego pojadę. – Po tych słowach wybiegła z domu, wsiadła do auta i odjechała.


    Chi Cheng wrócił do domu z ogromną torbą.
    – Hej, co tam masz? – zapytał zaskoczony Wu Suo Wei.
    Chi Cheng położył torbę na kanapie, po czym odpowiedział z uśmiechem:
    – Przyniosłem ci coś dobrego.
    – Naprawdę? Co takiego?
    Chi Cheng wskazał podbródkiem na torbę. Chłopak odsunął zamek i zobaczył małą główkę w loczkach. Omal nie padł ze strachu i szybko się odsunął.
    – Czemu mnie straszysz?
    Chi Cheng zachęcił go, by otworzył torbę. Wu Suo Wei uspokoił się i rozsunął zamek jednym pociągnięciem. W środku był mały ciemnoskóry chłopiec, co zaskoczyło ich obu. Jednak widząc malca, Chi Cheng był zdecydowanie bardziej spokojny.
    Mężczyzna patrzył, jak jego siostrzeniec chrupie ciasteczka i się do niego uśmiecha. Za to Wu Suo Wei nie mógł wyjść z szoku. Chłopiec miał bardzo ciemną skórę i był przesłodki. Nie mógł się oprzeć i postanowił uszczypnąć te urocze policzki.
    Duan od razu się od niego odsunął i powiedział po angielsku:
    – Nie dotykaj mnie.
    Wu Suo Wei na szczęście znał angielski na poziomie podstawowym i uśmiechnął się do malca. Po chwili jego uśmieszek zrobił się zadziorny i uszczypnął chłopaka w policzek z zaskoczenia.
    – Jesteś taki słodki.
    Duan cofnął się i krzyknął naburmuszony:
    – Zostaw!
    Wu Suo Wei nie znał tego słowa i zapytał Chi Chenga:
    – Co on powiedział?
    – Powiedział, żebyś dał mu spokój.
    Wu Suo Wei za nic nie mógł spełnić tej prośby i uśmiechnął się szeroko do Duana.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





  Poprzedni👈             👉 Następny

Komentarze