Counterattack [PL] - Rozdział 235: Blokada na lodówkę

 


    Wu Suo Wei czuł się jak w domu. Jadł kolację, a potem mógł sobie poogryzać kości. Tymczasem Jiang Xiao Shuai oglądał telewizję w salonie. Jego przyjaciel tak głośno chrupał, że zagłuszał telewizor. Doktor słysząc chrzęst chrząstek, poczuł jak mu ślinka cieknie, bo sam uwielbiał je jeść.
    – Przeklinam wszystkich twoich przodków – burknął pod nosem.
    Guo Chengyu usiadł obok niego i spojrzał na jego wściekłą minę. Po chwili chrupanie ustało, a Jiang Xiao Shuai odetchnął z ulgą.
    – W końcu skończył.
    Niestety to jeszcze nie był koniec, po chwili ponownie usłyszeli dźwięk chrupania. Doktor się zagotował.
    Były tam trzy kawałki kruchych kości, a ty zeżresz je wszystkie i nie zostawisz mi choćby jednej. – Gdy wymyślał w myślach przyjacielowi, usłyszał odgłos kroków. – Skończył jeść?
    Po chwili w salonie pojawił się Wu Suo Wei, spojrzał na doktora i zapytał:
    – Gdzie macie wykałaczki? Mięso utknęło mi w zębach.
    Jiang Xiao Shuai omal nie zemdlał ze złości.
    – Są na stoliku kawowym.
    Doktor sądził, że chłopak już skończył, ale niestety się przeliczył. Gdy Wu Suo Wei oczyścił zęby, znowu zaczął chrupać. Jiang Xiao Shuai najpierw zrobił się blady jak ściana, a po chwili nabrał kolorów. Złapał Guo Chengyu za ramię i wtulił się w niego rozpaczając:
    – Zżarł wszystkie kości i nic dla mnie nie zostawił!
    – Nie martw się, jak sobie pójdzie, to przygotuję ci porcję, kilka udek mamy w jeszcze w lodówce.
    – Nie! Pójdę do jego firmy i wrócę z pudełkiem żarówek.
    Gdy tylko skończył mówić, usłyszał głos Wu Suo Weia z jadalni.
    – Shuai, chodź na chwilę.
    Doktor poszedł z ponurą miną i zastał chłopaka gapiącego się w sufit.
    – Co się stało?
    – Nie planujesz wymiany oświetlenia w tym pokoju? Ta lampa jest za ciemna, a jej światło nie pasuje do odcienia ścian. Poproszę, żeby mój pracownik przywiózł ci nową lampę. Mam idealną, mój najnowszy wyrób. Można regulować moc światła, będzie tu pasować idealnie.
    – Chcesz mnie naciągnąć? – zapytał doktor.
    Wu Suo Wei uśmiechnął się szelmowsko i wyjaśnił:
    – Drogi przyjacielu, nie mógłbym wziąć od ciebie pieniędzy.
    Jiang Xiao Shuai nie dał się nabrać na te pochlebstwa i nadal patrzył na niego z niedowierzaniem.
    – Poczekaj, zaraz zdejmę miarę. Masz miarkę?
    – Poszukam.
    Po chwili doktor przyszedł z linijką i podszedł do krzesła, na którym stał chłopak.
    Guo Chengyu stanął przy drzwiach i obserwował całą scenę z delikatnym uśmiechem na ustach.
    Wu Suo Wei wzrostem nie grzeszył, ale podszedł do sprawy z ogromną powagą i zaangażowaniem. Wspiął się na palce i z poważną miną utrzymywał równowagę. Gdy skończył mierzyć, szturchnął łokciem drzwi szafki, które nagle się otworzyły. Już chciał je zamknąć, ale zobaczył w szafce kilka paczek przekąsek. Nie kryjąc zaskoczenia, powiedział:
    – Ale mam szczęście. Trzymacie tu przekąski? Mam nadzieję, że pamiętacie o ich krótkim terminie ważności?
    Jiang Xiao Shuai na moment zamarł i nie był w stanie wydusić z siebie choćby słowa. Po chwili ochłonął i wybełkotał:
    – Najpierw musimy zjeść to, co mamy w lodówce.
    – To trzeba było mówić. My mamy w lodówce sporo wolnego miejsca.
    Doktor miał już tego dość i wrzasnął:
    – To raczej wy powinniście zadbać, by nasza lodówka była pełna!
    – Mistrzu, ale jesteś małostkowy. Uspokój się, bo ta zmarszczka na czole ci zostanie.
    Jiang Xiao Shuai zignorował go i usiadł na sofie w salonie. Otworzył paczkę fasoli i zaczął ją jeść. Wu Suo Wei usiadł obok niego i z premedytacją zadał pytanie:
    – Mistrzu, co tam jesz?
    – Fasolę.
    – I jak smakuje? Jest w porządku?
    – Nie jest!
    Wu Suo Wei uśmiechnął się, po czym wstał i wyciągnął z lodówki kolejną porcję marynowanych udek z kurczaka, po czym zaczął je jeść. Doktor omal nie wyszedł z siebie.
    – Wiesz, ile już zjadłeś? Jak możesz dalej jeść?!
    – Niby tak, ale kurczak to żadne jedzenie, nie zapycha mi żołądka.
    Doktor wykrzywił się nieładnie.
     Co on odwala?
    Tymczasem Wu Suo Wei wgryzł się w udko kurczaka. Było pikantne, dlatego podszedł do lodówki i wyciągnął butelkę napoju. Wypił kilka łyków, a gdy ugasił pragnienie, sięgnął po ciastka, które zauważył na jednej z półek. Zjadł dwa ciastka i stwierdził, że się zasłodził, dlatego sięgnął po owoce głogu, które były z kolei strasznie kwaśne. By złagodzić ich smak, zjadł lody, a potem otworzył paczkę słonecznika. Jiang Xiao Shuai wyciągnął mu ją z ręki i schował do kieszeni.
    Wu Suo Wei nic nie powiedział. Jiang Xiao Shuai poszedł do sypialni, żeby się przebrać. Nagle dotknął kieszeni i okazało się, że była pusta.
    – Ty padalcu! – ryknął i pobiegł do salonu, by dorwać Wu Suo Weia. Nie było go tam, poszedł do jadalni, a potem do kuchni i tam również go nie znalazł. Kiedy wrócił do sypialni, chłopak leżał w jego łóżku przykryty nowym kocem, który był prezentem od Guo Chengyu.
    – To już przesada! Kto pozwolił ci spać w moim łóżku?
    Wu Suo Wei udawał, że go nie słyszy.
    Doktor zerwał z niego koc i spojrzał na zupełnie nagie ciało przyjaciela. Było piękne. Jiang Xiao Shuai już dawno nie widział tak pięknej skóry. Przykrył go kocem i wyszedł z sypialni.
    A tymczasem Wu Suo Wei zadzwonił do Chi Chenga:
    – Zostanę na noc u Shuaia i Guo Chengyu, a ty zostań w rodzinnym domu.
    Chi Cheng nie odpowiedział, dlatego chłopak się rozłączył.


    Jiang Xiao Shuai i Guo Chengyu dość długo nie mogli zasnąć, bo doktor nie mógł się uspokoić.
    – Musimy zamontować zamek na lodówce.
    Guo Chengyu spojrzał na niego z czułością i irytacją.
    – Może to jemu trzeba założyć zamek na żołądek?
    – Tak. I wyrzucić klucz.
    – Nie denerwuj się tak – powiedział Guo Chengyu czułym głosem. – Ugotuję coś specjalnie dla ciebie.
    – Ale tu nie chodzi tylko o jedzenie. Jestem zły, bo zjadł wszystko, co mamy i nawet nie podziękował.
    Prawda była jednak taka, że doktor był wściekły o akcję z prochami.
    – Shuai. – Guo Chengyu pogłaskał go po policzku. – Kupię ci, co tylko zechcesz, nie martw się tymi kilkoma przekąskami. Poza tym kupiłem ci bardzo cenną wazę.
    – Jaką wazę?
    – Zobaczysz, gdy przyjdzie.
    Jiang Xiao Shuai zerwał się i spojrzał na partnera.
    – Ile na nią wydałeś?
    – Nie pamiętam. Kupiłem ją na aukcji, chyba za jakieś sto milionów.
    Doktor uderzył go w ramię.
    – A niech cię! Wydałeś taką kwotę i tak lekko o tym mówisz? A może pomyślisz czasem o tym, żeby mnie gdzieś zabrać na wakacje?


    Wu Suo Wei nie mógł zasnąć i przez trzy godziny przewracał się z boku na bok. Miał ciężkie powieki i zamknięte oczy, ale nie chciało mu się spać. Po chwili otworzył oczy i spojrzał na ścianę, na której była tapeta. Poczuł się nieswojo, Wstał, ubrał się i wyszedł. Słyszał, jak doktor rozmawia o czymś z Guo Chengu, słyszał ich śmiech i skrzypienie łóżka. Pomyślał, że nie powinien im przeszkadzać, ale skoro nie śpią?
    

    Doktor wiedział, że jego ukochany schował przed Wu Suo Weiem kilka paczek suszonego słonecznika. I właśnie teraz je wyciągnął i pomachał mu tuż przed nosem. Oczy Jiang Xiao Shuaia pojaśniały.
    – Nie mów, że to te same, które Wei Wei ukradł mi z kieszeni?
    – Pozwolił, żebym też mu je ukradł.
    Doktor zachichotał, bo cieszył się jak dziecko, że Guo Chengyu przechytrzył Wu Suo Weia.
    – Spokojnie, bo zaraz się udusisz – powiedział mężczyzna widząc, że Jiang Xiao Shuai kompletnie nie jest zainteresowany słonecznikiem. Doktor przytulił się do niego i odparł:
    – W życiu bym nie pomyślał, że poczuję takie szczęście na widok suszonego słonecznika.
    W odpowiedzi Guo Chengyu delikatnie ugryzł go w brzuch. Doktor uśmiechnął się i zwinął w kłębek.


    Wu Suo Wei stał pod drzwiami, ostatecznie nie odważył się im przerwać. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z domu.


    Doktor usłyszał, dźwięki dochodzące z przedpokoju. Wstał, uchylił drzwi i wyjrzał przez szparę. Nikogo nie było po ich drugiej stronie. Wybiegł z pokoju i złapał Wu Suo Weia przy drzwiach wejściowych.
    – Dokąd idziesz?
    – Do domu.
    – Przecież wiesz, że żartowałem, nie traktuj tego tak poważnie. Wiesz, że zawsze możesz tu przenocować i zostać, jak długo zechcesz.
    – Za dużo myślisz. Zwyczajnie nie mogę zasnąć.
    – Przeszkadzamy ci?
    – Nie. Chodzi o łóżko.
    – O łóżko? Co z nim jest nie tak? Przecież spałeś w nim wiele razy. Nawet jak mieszkałeś w klinice, nigdy nie skarżyłeś się na łóżko, chociaż tamto jest cholernie niewygodne.
    Wu Suo Wei uśmiechnął się do niego i odpowiedział:
    – Kiedyś nie miałem z tym problemów, ale teraz mam. – Po tych słowach poklepał przyjaciela po ramieniu i wyszedł.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





  Poprzedni👈             👉 Następny

Komentarze