SHYTNB Tom 2 - Dodatek 1

 


    Od pewnego czasu Hiyori robiła spore zamieszanie przed telewizorem. Oglądali film, który Kirishima nagrał pożyczoną kamerą w czasie zawodów podczas Dnia Sportu.
    – Ach, patrz, patrz! Tutaj jesteś, braciszku!
    – Tak, tak, widzę… – Yokozawa skrzywił się, spoglądając z boku, aby złapać swój wizerunek na ekranie. Stał na linii startowej. Kiedy patrzył na siebie, mógł łatwo dostrzec, jak bardzo różnił się od pozostałych ojców stojących obok niego. Dobrą dekadę starszych. Na dodatek zawstydzało go jeszcze bardziej to, że w tym czasie był cały zagrzany do walki, co było do niego zupełnie niepodobne.
    – Braciszku! Daj z siebie wszystko!
    – Co masz na myśli, mówiąc: „daj z siebie wszystko”? Wiesz, co z tego wyniknie?
    – Och, dalej, trochę dopingu ci nie zaszkodzi! Ach, czy ty się rumienisz, braciszku?
    – Nie. – Oczywiście, że się nie rumienił, tylko po prostu nie mógł tego znieść. Powodem, dla którego Yokozawa zgłosił się jako rodzic-opiekun do biegu z przeszkodami był fakt, że Kirishima utknął w pracy i nie mógł wyjść, aby zdążyć na czas zawodów. Nie dość, że Hiyori nie protestowała, gdy ojciec poinformował ją, że nie będzie w stanie wziąć działu w wyścigu, to na dodatek była przeszczęśliwa, kiedy dowiedziała się, że Yokozawa zajmie jego miejsce.
    Kiedy zaproponował uczestnictwo, Yokozawa obiecał sobie, że się nie skompromituje przed innymi i w tajemnicy przed Kirishimą i Hiyori codziennie rano biegał kilka okrążeń i ćwiczył mięśnie, aby przygotować się na ten dzień. Ostatecznie Kirishima skończył jeść obiad z autorem na tyle wcześnie, by zdążyć na popołudniowe rozgrywki, jednak nie mógł biec ubrany w garnitur, więc Yokozawa i tak wziął udział w zawodach.
    Na dźwięk wystrzału Yokozawa popędził, mijając przeszkody jedna po drugiej. Był pierwszym, który dobiegł do małego stoliczka z kilkoma kartami odwróconymi napisem ku dołowi. Bez zawahania wybrał tę najbliżej leżącą i przeczytawszy zawartość, odruchowo zerknął w konkretnym kierunku. Jednak natychmiast oprzytomniał i obrócił się w przeciwną stronę, ponownie zaczynając bieg.
    – Jeej! Braciszku, jesteś świetny!
    Yokozawa ruszył w stronę miejsca, w którym Hiyori siedziała z pozostałymi pięcioklasistami. Pochylił się, podniósł dziewczynkę z pierwszego rzędu i pobiegł ile sił w nogach z powrotem w stronę nauczycieli, którzy byli sędziami. Po tym, jak przypieczętowali jego kartę jako dowód, że wykonał zadanie, udał się do ostatecznego celu, pozostawiając resztę uczestników wyścigu w kłębach kurzu, gdy tylko przekroczył linię mety. Hiyori, która była mocno zaskoczona, kiedy Yokozawa ją podniósł, teraz była cała uśmiechnięta i podniecona faktem, że zdobyli pierwsze miejsce.
    – Braciszku, byłeś niesamowity! Ale naprawdę zaskoczyłeś mnie w momencie, kiedy mnie podniosłeś!
    – W tej sytuacji nie miałem zbytnio wyboru, musiałem cię po prostu złapać i biec!
    – Hehe, tak! Wszyscy moi przyjaciele byli tacy zazdrośni!
    Powiedzieli, że byłam jak księżniczka!
    Kiedy twarz Yokozawy zniknęła z ekranu, Kirishima zadał pytanie, z którym Yokozawa absolutnie nie chciał się w tej chwili mierzyć.
    – To mi przypomniało, co było w napisane na tej karcie?
    – To tajemnica.
    – Co? Co to za sprawa, powiedz mi! Hej, Hiyo, co tam było napisane?
    – Nie mogę ci powiedzieć, tatku! To mały sekret, mój i braciszka! I mam jutro plany z Yuki, więc idę się położyć! Dobranoc!
    – Co, do diabła? Powiedz mi! Dlaczego robicie z tego takie wielkie halo?
    – Słyszałeś Hiyo, to sekret. Nie mogę ci powiedzieć. – Yokozawa pokazał spokojny, wyrafinowany wyraz twarzy, jednak wewnątrz oblewał go zimny pot i był kompletnie zdenerwowany.
    Na karcie było napisane: Najważniejsza dla ciebie osoba.
    Yokozawa przypuszczał, że zostało to skonstruowane w ten sposób, aby rodzic podnosząc kartę, pobiegł i chwycił swoje dziecko. Jednak w momencie, kiedy Yokozawa przeczytał napis, bez zastanowienia zaczął szukać w tłumie Kirishimy.
    – Kiedy podniosłeś tę kartę, nie zerknąłeś czasem na mnie?
    – N-nie. Szukałem Hiyo.
    – Nie znalazłbyś jej, spoglądając na miejsca rodziców.
    – Przecież wiem! Pomyliłem się, to wszystko. – Nie było możliwości, aby powiedział Kirishimie, że to on był pierwszą osobą, o której pomyślał, kiedy przeczytał „najważniejsza osoba”. Jednak mimo wyraźnych oporów Yokozawy, mężczyzna nie zamierzał porzucić swojego śledztwa.
    – A może ty nie chcesz, żebym wiedział, co tam było napisane?
    – To nie tak. Mówię ci, że to nic takiego! Nie rób z tego nie wiadomo czego. Ach, Hiyo, czy to nie czas, abyś poszła już spać? Nie myśl, że przez to, że jest weekend, możesz siedzieć do późna. Idź, umyj zęby.
    – Już to zrobiłam! Sora, chodźmy spać!
    Słysząc swoje imię, Sorata podniósł głowę, zeskoczył z kanapy, na której leżał zwinięty, i podążył za Hiyori do jej pokoju. Ta dwójka stała się sobie naprawdę bliska i zachowywali się, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi od bardzo dawna.
    Widząc Yokozawę oglądającego oddalającą się parę z delikatnym uśmiechem na twarzy, Kirishima naskoczył na niego niskim głosem.
    – Próbowałeś przed chwilą odwrócić moją uwagę, prawda? Ale muszę przyznać, że te twoje opory przed ujawnieniem zawartości karty wydają mi się podejrzane.
    Yokozawa wzdrygnął się, kiedy Kirishima trafił w punkt.
    – Dlaczego, do cholery, masz taką obsesję na punkcie tej głupiej karty? To tylko taka zabawa, przygotowana na Dzień Sportu w podstawówce.
    – Ponieważ moje zmysły zaczęły szaleć.
    – Że co? Co to niby ma znaczyć? Kompletnie cię nie rozumiem.
    Yokozawa odsuną się od Kirishimy, jakby chciał chwycić puszkę piwa, jednak zaraz po tym jego ręce zostały złapane i przyciśnięte do pleców.
    – Próbujemy uciec, tak?
    – Nie, nie uciekam! Chciałem tylko sięgnąć po piwo, to wszystko!
    – Przestań.
    – Nie. Ma. Szans.
    – Jeśli nie przestaniesz, obawiam się, że będę musiał to z ciebie wycałować.
    – A co to niby jest za groźba, do chol… – Krzywiąc się z zaskoczenia, że brzmią teraz zupełnie jak flirtująca para, Yokozawa szybko poczuł, że jego usta zostają złapane zgodnie z obietnicą Kirishimy. Stracił oddech, kiedy jego wargi zostały praktycznie zmolestowane. – C-co ty wyprawiasz?
    – Wywnioskowałem, że skoro się nie przyznałeś, to znaczy, że chcesz, abym cię pocałował.
    – Nie wyciągaj sobie wniosków ot tak!
    – Nie podobało ci się?
    – To nie jest coś, co możesz robić tutaj tak swobodnie.
    – Byłoby inaczej, jeśli znajdowaliby się w sypialni.
    Jednak to był pokój dzienny, gdzie jedli wspólnie posiłki i bawili się z Hiyori. Nie chciał kojarzyć tego miejsca z niczym innym niż normalną, codzienną atmosferą.
    – Ach, w porządku. Hiyori szybko zasypia.
    – To nie jest w porządku. Trzeba mieć wyczucie sytuacji. Może dziś nic się nie stało, ale nigdy nie wiesz, czy coś nie pójdzie nie tak w przyszłości.
    – Z pewnością trzeźwo myślisz w takich sytuacjach. Muszę przyznać, że to w tobie kocham.
    – …
    Właśnie zastanawiał się nad tym, czy nie powinien odsunąć się od ust, które znów się zbliżały, kiedy głos Hiyori rozbrzmiał w pomieszczeniu:
    – Tatku!
    – …?! – Yokozawa odsunął się od Kirishimy tuż przed tym, jak ich usta miały się spotkać. Na szczęście obydwaj siedzieli praktycznie na podłodze, zasłonięci przez kanapę, tak że nie było szans, aby Hiyori ich nakryła.
    W przeciwieństwie do Yokozawy, który starał się powstrzymać uczucie serca podchodzącego do gardła, Kirishima przybrał spokojny, niewzruszony wyraz twarzy.
    – Co tam?
    Hiyori podeszła pewnie do Kirishimy, który wolno wracał do właściwego umiejscowienia się na kanapie.
    – Umm… Myślisz, że… Mogę zrobić zdjęcie Yuki z tego naszego nagrania…?
    – Pewnie. Powinna po prostu jutro do nas zadzwonić i dać mi znać, w którym miejscu zrobić zdjęcie. Nauczę cię, jak używać oprogramowania.
    – Jej! Dzięki, tatku! Napiszę do Yuki i dam jej znać! Dobrej nocy! – Jej obawy zostały rozwiane, więc posłała im radosny uśmiech i wróciła do swojego pokoju.
    Yokozawa uwolnił oddech, który wstrzymał przez to nagłe najście i poczuł, jak napięcie opuszcza jego ciało. Wydawało mu się, że właśnie przez te pięć minut stracił dobre dziesięć lat swojego życia.
    – Uff, było blisko…
    Yokozawa rzucił spojrzenie w stronę Kirishimy, który pomimo jego wcześniejszych słów wydawał się być zupełnie nieprzejęty całą sytuacją.
    – Nie wciskaj mi teraz tego „było blisko”. Dlatego właśnie powiedziałem, że nie powinniśmy robić tutaj takich rzeczy!
    – Yokozawa starał się utrzymywać niski ton głosu, aby upewnić się, że Hiyori ich nie usłyszy.
    Na to Kirishima przykucnął, zbliżając swoją twarz do Yokozawy, i powiedział niemal szepcząc:
    – Ale byłeś tym bardzo zainteresowany.
    – Niby kto był…! – Jednak jego wzrok się rozmył, kiedy przyznał sam w duchu, że to oskarżenie było… niezupełnie bezpodstawne. Jeśli naprawdę by tego nie chciał, to z łatwością mógłby zaprotestować bardziej stanowczo.
    – Więc? Możemy kontynuować tam, gdzie skończyliśmy?
    – Po moim trupie! – Yokozawa rzucił ciętym tonem i strącił rękę Kirishimy, którą ten położył na jego ramieniu.



    – W porządku, więc to podsumowuje spotkanie dotyczące wydruków w tym miesiącu. Dziękuję wszystkim za przybycie i widzimy się znów w tym samym gronie za miesiąc.
    Kiedy Yokozawa zakończył spotkanie, wszyscy uczestnicy wstali ze swoich miejsc, aby opuścić salę. Dzisiejsze zebranie przebiegło wyjątkowo gładko, kończąc się na jedynie niewielkich kłopotach lub problemach.
    Rzucając okiem na swój zegarek, Yokozawa zauważył, że skończyli wyjątkowo wcześnie. Dzięki temu będzie miał teraz szansę porozmawiać. Zerknął więc na Kirishimę, który siedział po drugiej stronie stołu po przekątnej.
    – …!
    Mimo że zazwyczaj to Yokozawa odwracał wzrok, kiedy czuł się niekomfortowo pod spojrzeniem Kirishimy, to tym razem po raz pierwszy role się odwróciły, dolewając oliwy do ognia poprzez rzucający się w oczy gorzki wyraz twarzy Kirishimy.
    – Cholera, uciekł mi…
    – Mówił pan coś? – Słysząc wymamrotane przekleństwo Yokozawy, Henmi siedzący obok, odwrócił się w jego stronę, wyraźnie zaskoczony.
    – Tylko gadam do siebie. Mógłbyś zająć się sobą?
    – Cóż, tak, ale wybiera się pan gdzieś?
    – Tak, przepraszam. Weź te dokumenty i wracaj beze mnie – rzucając niejasne wytłumaczenie, wstał i ruszył szukać Kirishimy. – Jaki on ma, do cholery, ze sobą problem…
    Kirishima od samego rana zachowywał się dziwnie. Wykorzystywał wszystkie możliwe okazje, aby zerknąć na Yokozawę, jednak ani razu nie przyszedł i nie podręczył go osobiście.
    Yokozawa miał nadzieję, że kiedy spotkanie dobiegnie końca, będą mieli okazję w końcu porozmawiać, jednak ten facet ponownie mu się wymknął.
    Krzątając się po korytarzu, minął kilku współpracowników, by ostatecznie złapać Kirishimę stojącego samotnie na wprost windy.
    – Hej!
    Kirishima obrócił się, słysząc jego głos, jednak na jego twarzy nie gościł uśmiech ten co zazwyczaj.
    – Hm? O co chodzi? – To było bardzo niepokojące.
    – Musimy porozmawiać.
    – W takim razie, czy to może poczekać? Mam teraz plany.
    Yokozawa czuł, jak narasta w nim irytacja, kiedy Kirishima specjalnie zerknął na zegarek.
    – Spotkanie skończyło się wcześniej, z pewnością znajdziesz dla mnie chociaż dziesięć minut.
    – Właśnie sobie przypomniałem, że muszę coś zrobić, więc…
    – Daj spokój, właź tutaj. – I zanim ktoś mógł ich zatrzymać, Yokozawa wepchnął Kirishimę do najbliższej wolnej sali konferencyjnej. Zatrzaskując za sobą drzwi, stanął tuż na wprost Kirishimy, uniemożliwiając mu potencjalną ucieczkę.
    – Dlaczego, do diabła, tak na to nalegasz?
    – To moja kwestia! Unikasz mnie od samego rana. Zrobiłem coś nie tak?
    Tym właśnie się naprawdę martwił. Wiedział, że czasem bez zastanowienia mówi w sposób, który może ranić. Nie było więc niemożliwym, aby zranił go nieumyślnie.
    – Ja… Nie, to… To nie tak… – Kiedy Yokozawa patrzył się na niego, Kirishima przybrał ten sam niekomfortowy wyraz twarzy, który miał wcześniej, a także odwrócił wzrok.
    Yokozawa nauczył się, że za każdym razem, kiedy Kirishima się czymś niepokoił, miał tendencję do podnoszenia wzroku do góry i do boku. To oznaczało, że coś ukrywa. Potwierdzając to przed chwilą, Yokozawa kontynuował wypytywanie.
    – W takim razie jak?
    – Po prostu… To nic, czym powinieneś się martwić, okej? W zasadzie powiedziałbym, że to mój osobisty problem.
    – Dlaczego, do cholery, miałbyś mnie unikać, jeśli coś jest z tobą nie tak?
    – Nie mogę… tego teraz za bardzo wyjaśnić. – Cała ta droga Kirishimy z kolejnymi wymówkami, zaczęła powoliciążyć na Yokozawie. Jeśli zrobił coś nie tak, naprawdę wolał, aby ten mu w końcu o tym po prostu powiedział.
    – Czy nie jesteś aby geniuszem, jeśli chodzi o spieranie się nad głupotami?
    – Hej! Nie nazywaj tego spieraniem się. Nazywaj to… załatwianiem mojej sprawy, stanowczo. I, w każdym razie, to naprawdę nic takiego. Ale powiem ci, o co chodzi, tylko muszę najpierw uprzedzić: nie zrobiłem tego specjalnie. Ja tylko… Tak się stało, że to zobaczyłem, to wszystko. – Kirishima kontynuował swoją okrężną drogę wokół sedna sprawy, nie dostarczając nic, poza kolejnymi wymówkami.
    W końcu Yokozawa nie mógł dłużej znieść swojej irytacji i podniósł głos.
    – Jeśli masz mi coś do powiedzenia, to wyduś to z siebie w końcu!
    – Przepraszam! Naprawdę nie miałem zamiaru tego oglądać! – Kirishima nagle złożył ręce razem przed swoją twarzą, w przepraszającym geście. Jednak przepraszanie zupełnie nie wyjaśniło powodu, dla którego musiałby to robić.
    – Jednak ja wciąż nie wiem, za co mnie przepraszasz.
    – Chodzi o tę cholerną kartę, tę z Dnia Sportu – w końcu mruknął, nie wyjaśniając dalej, o co chodzi.
    – Kartę…?
    – No wiesz, kiedy biegłeś za mnie w tym wyścigu.
    – O jakim wyścigu ty… Ach! – I w tym momencie zrozumiał, z jakiego powodu miały miejsce te całe przeprosiny.
    Podczas Dnia Sportu, w szkole Hiyori, Yokozawa brał udział w wyścigu zamiast Kirishimy jako opiekun dziewczynki.
    Wyglądało na to, że Kirishima w jakiś sposób dowiedział się, co było napisane na karcie, którą Yokozawa podniósł w trakcie biegu. Wraz z Hiyo nie powiedzieli Kirishimie, co było jej zawartością i to stało się ich sekretem, ale…
    – Kiedy poszedłem zanieść poskładane pranie Hiyori do jej pokoju, to karta wypadła z jej szafki przez przypadek. Tuż po tym jak ją podniosłem, zorientowałem się, że to właśnie ta karta. – Bełkotał jak kryminalista przyznający się do popełnienia zbrodni, o którą jeszcze nawet go nie oskarżono. – To znaczy… Naprawdę myślałem, że jest tam tylko napisane „rodzina” czy coś takiego! Ja… Nigdy bym nie pomyślał, że będzie tam napisane właśnie to, co zobaczyłem…
    Fakt, że mówił tak skrycie, oznaczał, że domyślił się, iż to on był tą osobą, która przyszła na myśl Yokozawie, kiedy ten spojrzał na kartę. Najważniejszą osobą. Zastanawiając się nad tym teraz, jego bezmyślne działanie było wręcz żenujące.
    Yokozawa otworzył usta, aby powiedzieć swoją kwestię, zanim Kirishima mógłby się z nim zacząć droczyć, jednak kiedy spojrzał w górę, zdał sobie sprawę, że partner się rumieni. Z zamiarem rozrzedzenia trochę tej dziwnej atmosfery, przeczesał ręką włosy.
    – Rany, dlaczego jesteś taki czerwony?
    – Nie, tylko… Naprawdę… Nie mogę spojrzeć ci teraz w oczy.
    – Co?
    – Nie mogę na to nic poradzić! Nigdy bym nie przypuszczał, że mógłbyś pomyśleć coś takiego…
    – Co ty… – Widząc, jak Kirishima jest cały zaaferowany tą sprawą, Yokozawa poczuł, jak jego twarz zaczyna się stawać coraz cieplejsza. Wydawało się to być nietypowo zawstydzające, ponieważ jego działania doprowadziły do tego, że Kirishima nie mógł teraz nawet na niego spojrzeć.
    W normalnych okolicznościach nastąpiłby teraz moment, gdzie Yokozawa zaoferowałby mu prędką ripostę przy pomocy: „Co ty, do cholery, robisz, wygadując rzeczy, które do ciebie nie pasują”, ale być może zażenowanie Kirishimy było zaraźliwe, dlatego Yokozawa nie potrafił w tym momencie wypowiedzieć ani jednego słowa.
     Kiedy zabrakło im słów, obydwaj gapili się na własne stopy w milczeniu. Tym, który przełamał tę niezręczną ciszę, okazał się być nietaktowny, mały intruz.
    – Och, tu pan jest, panie Yokozawa!
    – He-Henmi… – Wyglądało na to, że Henmi nie zauważył dziwnej atmosfery panującej w sali i kontynuował gadanie we własnym tempie. – Szukałem pana dosłownie wszędzie! Muszę spytać o… ech? Co panowie tutaj robą? Obydwaj macie zaczerwienione twarze. Termostat chyba nie jest zepsuty.
    – To nic. Chodźmy, Henmi!
    – Ech? Za-zaraz! To ja przyszedłem pana znaleźć!
    Tym razem nastąpiła kolej Yokozawy, aby podwinąć ogon i uciec, więc szybko wyślizgnął się z sali konferencyjnej. Jego serce biło szybko i było mało prawdopodobne, że wkrótce się uspokoi.

 



Tłumaczenie: Kata
Korekta: Sally
Grupa BoysLove

***





   Opis 👈             👉 Następny 

 


 

Komentarze