Counterattack [PL] - Rozdział 241: Mogę cię wybielić

 

    Duan chodził za Wu Suo Weiem jak cień. Chłopiec trzymał w ręce lizaka w papierku i wkładał go sobie do buzi, jakby nie wiedział, że trzeba go najpierw odwinąć.
    Wu Suo Wei chciał zapytać, czy może spróbować lizaka, ale nie wiedział, jakiego zwrotu użyć, a jak na złość Chi Cheng poszedł do łazienki. Chłopak otworzył drzwi łazienki i wsadził w nie głowę.
    – Jak powiedzieć po angielsku: Daj mi spróbować?
    – Nie musisz do niego mówić po angielsku, zna chiński – odpowiedział mężczyzna.
    Chłopak zaklął pod nosem i zamknął drzwi. Stanął naprzeciw Duana i wyciągnął w jego kierunku rękę.
    – Daj mi lizaka.
    Duan spojrzał mu w oczy i pomachał lizakiem mówiąc:
    – Chyba śnisz.
    Dziesięć minut później Wu Suo Wei przygotował w kuchni syrop cukrowy i z gorącym garnkiem wszedł do salonu. Nie zwracał uwagi na małego Duana, który siedział na kanapie i jadł lizaka.
    Wu Suo Wei zaczął wydmuchiwać cukrowe figurki, był pewien, że dzięki tej umiejętności przyciągnie uwagę siostrzeńca Chi Chenga. Wyszedł trochę z wprawy, ponieważ dawno nie wydmuchiwał cukrowych figurek. Chciał zrobić króliczka, ale wyszła mu ogromna mysz.
    Para wielkich, ciemnych oczu bacznie go obserwowała. Wu Suo Wei na chwilę odwrócił się i spojrzał na chłopca, który momentalnie odwrócił głowę. Wu Suo Wei wystawił język i polizał cukrową figurkę, udawał, że jego lizak jest najpyszniejszy na świecie i trzeba przyznać, że zrobił to tak przekonująco, że mały Duan cały się zaślinił.
    Cukrowa mysz znikała w ustach Wu Suo Weia, który od razu zabrał się za wydmuchiwanie jeszcze jednej figurki. Tym razem się skupił i wyszedł mu Kaczor Donald. Duan nie był w stanie się powstrzymać, bo wiele razy był w Disneylandzie. Zeskoczył z kanapy i podszedł do Wu Suo Weia, który obracał Kaczora w dłoni. Chłopiec stał przy nim i patrzył na figurkę w jego dłoni.
    – Co to jest?
    – Cukrowa figurka dla dzieci – odpowiedział chłopak. – Hej, a są tu jakieś dzieci?
    Wu Suo Wei spojrzał na chłopca i bardzo chciał mu opowiedzieć więcej o cukrowych figurkach, żeby zyskać jego przychylność. Dlatego pobiegł do sypialni, gdzie był Chi Cheng. W kilku słowach wytłumaczył mu, o co chodzi, zwłaszcza to, że potrzebuje tłumacza, bo obawia się, że Duan nie rozumie go, gdy będzie mówił po chińsku. Chi Cheng zgodził się mu pomóc i razem poszli do salonu, gdzie czekał podekscytowany Duan.
    – Powiedział, że chce, żebyś wydmuchnął mu figurkę.
    Wu Suo Wei przytaknął i poprosił Chi Chenga, żeby zapytał, jaką figurkę chce.
    – Pszczółkę. (ang.: bee)
    Chi Cheng już miał przetłumaczyć, ale chłopak go powstrzymał:
    – Spokojnie, zrozumiałem.
    – Fasola, fasola. (ang.: bean) – mruczał pod nosem i zabrał się do dmuchania. Po chwili miał gotową piękną okrągłą fasolkę.
    Brwi Duana skrzywiły się, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Wu Suo Wei zmierzył go wzrokiem, zastanawiając się, o co mu chodzi. Chi Cheng spojrzał na Wu Suo Weia i jego cukrową figurkę.
    – Co to ma być?
    – Fasolka.
    – Ale on chciał pszczołę, nie fasolę.
    Wu Suo Wei zamarł.
    – Przecież słyszałem, że powiedział fasola. Jeśli nie wierzysz, to zapytaj go jeszcze raz.
    Chi Cheng zapytał siostrzeńca, który odpowiedział:
    – Fasola. (bean)
    – Słyszałeś? Słyszałeś, co powiedział? Fasola.
    Chi Cheng westchnął głęboko.
    – Ale fasola brzmi podobnie jak pszczoła (bean, bee).
    Wu Suo Wei zrezygnował z dmuchania figurek z cukru i postanowił pokazać Duanowi kilka magicznych sztuczek. Jego sztuczki bazowały na umiejętnościach zdobytych w czasach, gdy był kieszonkowcem. Nie było to nic specjalnego, ale wystarczyło, by zachwycić dziecko. Schował czekoladowego cukierka w dłoni, a kiedy Duan po niego sięgnął, cukierek zniknął, a po chwili pojawił się w kieszeni chłopca.
    – Niesamowite! – krzyknął Duan.
    Wu Suo Wei poczuł ogromną satysfakcję. Sięgnął na półkę z figurkami cukrowych węży i wziął jedną z nich. Mrugnął znacząco do Chi Chenga i powiedział do chłopca:
    – Coś ci powiem, ta figurka może zamienić się w prawdziwego węża.
    Chi Cheng niechętnie wziął udział w tym przedstawieniu. Wu Suo Wei podszedł z Duanem do drzwi, za którymi czekał Chi Cheng, a gdy wszystko było gotowe, chłopak potrząsnął cukrową figurką i krzyknął:
    – Nadszedł czas cudu.
    Po tych słowach rzucił figurką w stronę drzwi, a kiedy Duan się za nią odwrócił, zobaczył w nich zielonego pytona. Duan krzyczał podekscytowany i zaczął gonić Zazdrość po całym pokoju.
    Wu Suo Wei sięgnął po większą figurkę węża i rzucił ją za drzwi, w których momentalnie pojawił się złocisty wąż. Małe dłonie Duana były czerwone od klaskania. Nikt od dawna nie wyrażał takiego podziwu dla Wu Suo Weia, dlatego chłopak czuł się spełniony.
    – Jeszcze! – zawołał chłopiec.
    – W kogo chcesz się zmienić? – zapytał Wu Suo Wei pewnym siebie tonem.
    Duan nie odpowiedział, tylko chichocząc patrzył na wujka.
    – No powiedz, w kogo chcesz się zmienić? – powtórzył Wu Suo Wei.
    Chi Cheng odpowiedział za siostrzeńca.
    – Spraw, żeby był biały.
    Niestety Wu Suo Wei nie posiadał takich zdolności, dlatego musiał użyć innej sztuczki, by odwrócić uwagę Duana. Poszedł po miniaturową piłkę do koszykówki, planował pokazać Duanowi kolejną sztuczkę. Udawał, że połyka piłkę, po chwili sięgnął do swojego ucha i chwilę później Duan trzymał w dłoni tę samą piłkę, nie mogąc uwierzyć, że przed chwilą była w brzuchu Wu Suo Weia.
    Kątem oka Wu Suo Wei zobaczył, że ręcznik spadł z kanapy na podłogę, dlatego schylił się, by go podnieść. Chwilę później zauważył, że Duan ciągnie się za uszy z dość niewyraźną miną. Na początku nie wiedział, o co mu chodzi, aż przypomniał sobie swoją ostatnią sztuczkę. Otworzył szeroko oczy i wrzasnął:
    – Cholera jasna! Połknąłeś tę małą piłkę?
    W międzyczasie Chi Cheng zaniósł węże do terrarium, a kiedy wrócił, zobaczył, jak Wu Suo Wei klepie po plecach jego siostrzeńca, który jest cały czerwony i płacze.
    – Odsuń się – powiedział do Wu Suo Weia.
    Mężczyzna klepnął go między łopatkami i nagle mała piłka od koszykówki wyleciała z jego ust i dopiero teraz chłopiec na dobre się rozpłakał.
    W tym momencie zabrzmiał dzwonek do drzwi. Wu Suo Wei zajrzał przez wizjer. – Tylko nie to. Przyszła jego matka. 
    W pierwszej chwili chciał pobiec do Duana i gdzieś go ukryć, bo nie chciał, żeby Chi Jiali zobaczyła zapłakanego synka. Czas go gonił, bo w końcu musieli jej otworzyć, dlatego wykorzystał wszystko, co miał. Zaczął od robienia zabawnych min, co zadziałało i chłopiec przestał płakać i nawet zaczął chichotać, widząc wykrzywioną twarz Wu Suo Weia. Ale niestety to było za mało, by opanować nerwową sytuację, bo chwilę później usta Duana znowu ułożyły się w podkówkę.
    Za drzwiami Chi Jiali ryknęła:
    – Jeśli nie otworzysz, wyważę drzwi kopniakiem.
   Wu Suo Wei myślał intensywnie i w końcu wydukał po angielsku:
    – Mogę cię wybielić.
    Duan natychmiast przestał płakać.
    Kiedy Chi Jiali weszła do środka, zobaczyła, jak jej syn przytula się do Wu Suo Weia, co od razu wprawiło ją w jeszcze gorszy nastrój. Podeszła prosto do nich i wyciągnęła rękę do Duana.
    – Chodź, wracamy do domu.
    Ku jej zaskoczeniu chłopiec przywarł do Wu Suo Weia i mocno go objął. Widząc tę scenę, Chi Jiali omal nie eksplodowała, zwłaszcza, że Duan zaczął płakać i krzyczeć, że nie chce z nią nigdzie iść. –
O co tu chodzi? Wyprałeś mózg mojemu synowi?
    – Dlaczego nie chcesz wracać do domu? – zapytała synka.
    Duan spojrzał na nią i powiedział cichutkim głosem:
    – On powiedział, że może mnie wybielić.
    Chi Jia Li omal nie upadła.
    – Mój głupiutki synku. Jak mogłeś w to uwierzyć?
    Duan obraził się na nią, bo wierzył szczerze w słowa Wu Suo Weia i bez względu na to, jak bardzo mama go przekonywała, on jej nie słuchał. W końcu Chi Jiali straciła cierpliwość i postanowiła użyć siły, ale chłopiec unikał jej i uciekał.
    – Zapomniałeś, o czym ci mówiłam. Kolor skóry nie jest ważny, tylko… – Chi Jiali była tak wściekła, że nie była w stanie dokończyć. Co gorsza przypomniała sobie, że niecałe dwie godziny przegrała starcie z Wu Suo Weiem. Spojrzała na niego i postanowiła przyjąć rzuconą rękawicę. Uśmiechnęła się do synka i odparła:
    – Dobrze! Jutro po ciebie przyjadę, chętnie zobaczę, jak cię wybieli.
    Po tych słowach odwróciła się i wyszła z szelmowskim uśmieszkiem na ustach.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





  Poprzedni👈             👉 Następny

Komentarze