Counterattack [PL] - Rozdział 247: Nieźle to rozegrałeś

 


    Kilka dni później Chi Jiali przyjechała, żeby wybadać sytuację. Chłopcy nie widzieli mamy od kilku dni i bardzo się ucieszyli na jej widok. Krążyli wokół niej, a z ich małych ust wydobywały się słowa z prędkością karabinu maszynowego.
    Widząc ich zachowanie, stwierdziła, że nie czują się tu dobrze. W końcu skąd dwaj mężczyźni mieli wiedzieć, jak zajmować się dziećmi? Wiedziała, że nie będą w stanie wytrzymać dłużej niż trzy dni i była pewna, że żaden z nich się do tego nie przyzna i nie poprosi, żeby zabrała chłopców do domu. Dlatego zapytała swoich synów:
    – Chcecie wracać ze mną do domu?
    Kiedy Duan usłyszał to pytanie, od razu posmutniał.
    – Nie chcę wracać.
    – Ja też nie chcę wracać! – zawołał Quan.
    – W takim razie zostańcie jeszcze kilka dni.
    I choć to powiedziała, poczuła, że coś jest nie tak. Spodziewała się, że bliźniaki rozpłaczą się i będą błagać ją, żeby zabrała ich ze sobą, bo dzieje im się krzywda. Zostawiła ich tu, by zrealizować swój plan, ale najwyraźniej coś poszło inaczej. Nie chciała mieszać się w rodzinne sprawy swoich dzieci i wiedziała, że musi zmodyfikować swój plan działania oraz dostosować go do aktualnej sytuacji. Postanowiła przekonać chłopców do powrotu do domu, ale oni nie chcieli nigdzie jechać i upierali się, że chcą zostać z wujkami.
    Chi Jiali poczuła gorycz w sercu i smutnym wzrokiem patrzyła na chłopców, którzy przytulali się do niej z radości, że odpuściła.
    – Dobrze, jeśli tego chcecie. Ale jeśli stanie się coś złego, to mnie za to nie obwiniajcie. Pamiętajcie, jeśli coś się stanie, od razu mi powiedzcie.
    – Mamo, nic się nie stanie! – krzyknął szczęśliwy Duan. – Zobacz, dostałem spodnie na gumce.
    Maluch pokazał mamie spodnie, które miał na sobie, a sądząc po jej minie, wcale się jej nie spodobały.
    Po chwili odezwał się też Quan:
    – Tu jest bardzo fajnie, mają dużo zabawek, drewniane jajka i gumowe wibrujące siusiaki. Mają też baloniki na siusiaki, jak je zakładamy, to nie boimy się, że popuścimy w majtki.
    Quan już ściągał majtki, żeby pokazać mamie. Twarz kobiety oblała się pąsem i zniesmaczona zdjęła tę okropną rzecz z siusiaka synka. Zagryzła ze złości zęby, bo czuła, że w tym domu nikt nie myśli o jej biednych dzieciach i zostawia tak niestosowne rzeczy w miejscach, gdzie bez problemu mogą je znaleźć. Ale to nie był koniec niespodzianek.
    – Mamo, przygotowaliśmy dla ciebie przedstawienie – powiedział Duan.
    Chi Jiali miała złe przeczucia co do tego występu. Duan natychmiast zajął swoje miejsce, Quan założył małe okulary przeciwsłoneczne i usiadł naprzeciwko brata.
    – Najpierw się przedstaw – powiedział Quan.
    – Jestem Duan, mam trzy lata, 96 cm, ważę 12 kg. Mam nadzieję, że wszyscy będą mi pomagać i mnie polubią. Dziękuję.
    Chi Jiali odetchnęła z ulgą, okazało się, że to będzie zwykły występ.
    Quan zsunął okulary na czubek nosa i zadał kolejne pytanie:
    – Często uprawiasz seks?
    Duan zamyślił się przez chwilę, zanim odpowiedział:
    – Tak.
    Chi Jiali była w takim szoku, że na początku pomyślała, że coś źle usłyszała. Ale słuchając dalszej części dialogu, okazało się, że to żadne omamy słuchowe, a szczera prawda.
    – Kiedy robiłeś to ostatnio? – zapytał Quan.
    Duan udawał, że się zastanawia i po chwili odpowiedział:
    – Cztery dni temu.
    – Możesz to opisać?
    Duan zrobił skwaszoną minę i zapytał:
    – Możemy to pominąć?
    Quan zmarszczył brwi i odpowiedział surowym tonem:
    – W żadnym wypadku.
    Duan zasłonił sobie dłońmi oczy i patrzył na brata przez szpary w palcach. Potem Quan zapytał, na ile punktów ocenia intensywność doznań.
    – Sto na sto – odparł Duan.
    – Jaka jest najwrażliwsza część twojego ciała?
    Duan wypiął tyłek i schował głowę pod poduszkę, po czym próbował wskazać paluszkiem miejsce, gdzie ma dziurkę między pośladkami, ale nie utrzymał równowagi i upadł na sofę.
    Chłopcy zaczęli się śmiać, a ich mamie zakręciło się w głowie, bo to, co się działo, to był istny koszmar. Pobiegła do kuchni i chwyciła nóż, po czym wściekła wtargnęła do pokoju i rzuciła się na Chi Chenga.
    – Cheng, zabiję cię!
    Wu Suo Wei właśnie wyszedł z łazienki i gdy zobaczył, co się dzieje, w samą porę złapał Chi Jiali.
    – Siostro Jiali, spokojnie, najpierw porozmawiajmy.
    – Odsuń się ode mnie, bo ciebie też poćwiartuję.
    Chi Cheng spojrzał na nią bez emocji, złapał ją za rękę i wykręcił jej nadgarstek. Po chwili nóż wypadł z brzękiem z jej dłoni na podłogę.
    – No dalej, chcesz się ze mną bić?! – krzyczała kobieta. – To zaczynajmy.
    – Nie, tylko bałem się, że się skaleczysz.
    Wu Suo Wei bojąc się, że faktycznie ktoś może zostać zraniony, podniósł nóż i spojrzał przez drzwi na dwóch stojących w nich chłopców.
    – Uspokójcie się, bo przestraszyliście dzieci. Porozmawiajmy. – Po tych słowach poszedł do kuchni i zabrał ze sobą bliźniaków, a potem schował nóż do szuflady.
    Chi Cheng został sam ze swoją siostrą i zapytał, nie kryjąc wściekłości:
    – A tobie co odbiło? O co ci chodzi? Źle traktowałem twoje dzieci? Coś im dolega? Po co wymachujesz nożem?
    – Prosisz się o śmierć! – krzyknęła Chi Jiali. – Naprawdę musieliście posunąć się tak daleko i pokazać im, jakimi zboczeńcami jesteście?
    – Co im pokazaliśmy?
    – Zrobiliście to na ich oczach! Nie macie za grosz wstydu!
    Chi Cheng nie miał pojęcia, o czym ona mówi. Na pewno nie zrobili przy bliźniakach niczego nieprzyzwoitego, dlatego słowa siostry wyprowadziły go z równowagi.
    – Skąd pomysł, że zrobiliśmy to przy nich?
    – Oni wszystko widzą i słyszą!
    – A skąd wiesz, że podpatrzyli nas, a nie od ciebie i twojego męża?
    – Nie śpimy z nimi w jednym łóżku.
    – Też z nimi nie spaliśmy w jednym łóżku.
    – Niemożliwe!
    Chi Cheng zmrużył oczy i ponownie złapał ją za nadgarstek.
    – Dlaczego uważasz, że to niemożliwe?
    Chi Jiali nie odpowiedziała, bo zobaczyła, że jej synowie wbiegają do pokoju. Złapali ją za nogi i się rozpłakali.
    – Mamo, byliśmy grzeczni, zawsze śpimy razem z nimi w łóżku – wyszlochał Duan.
    – Tylko raz zasnęliśmy w innym pokoju, ale jak się obudziliśmy, od razu do nich przyszliśmy – dodał Quan. – Nie rób im krzywdy, proszę!
    – Nie zabieraj nas stąd – płakał Duan, który bardzo się bał gniewu mamy. – Mamo, przecież masz okulary, przez które wszystko widzisz.
    Chi Jiali była zrozpaczona.
    – Synku, ty naprawdę w to uwierzyłeś?
    Wu Suo Wei słysząc wszystko, płonął ze wstydu, bo jak się okazało, podczas kręcenia filmu, oprócz reżysera, na planie byli jeszcze jego dwaj mali pomocnicy.
    Z kolei Chi Cheng odkrył fortel siostry i nie zamierzał jej tego darować.
    – Świetnie to sobie wymyśliłaś. Zaplanowałaś to tak, żebyśmy nie byli w stanie się przed nimi ukryć. Ale pamiętaj, że to ty wsadziłaś swoje dzieci do naszego łóżka. Jiali, daruj sobie to święte oburzenie.
    Kobieta nie potrafiła się obronić, ślepo kierowała się zapiskami ojca i doprowadziła do tego, że wyszła na najgorszą matkę na świecie i zrujnowała swoją relację z bratem. Chciała zabrać dzieci do domu, ale chłopcy się rozpłakali, bo nigdzie nie chcieli iść.
    – Przecież mówiłaś, że możemy zostać. Dlaczego mamy wracać?
    – Mamo, przecież obiecałaś!
    Tym razem Chi Jiali ich zignorowała i siłą wyciągnęła ich za drzwi.
    – Uspokójcie się, to wszystko wina dziadka i jego głupich zapisków. Jedziemy mu podziękować.
    Wu Suo Wei stał w drzwiach ze ściśniętym sercem, widząc i słysząc płaczących chłopców. Chi Jiali zatrzymała się przy nim i powiedziała, piorunując go spojrzeniem:
    – Nieźle to rozegrałeś.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine







   Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

Prześlij komentarz